Emee pisze:Mieszkałam w jednym z kurortów nadmorskich jakieś 10 lat. W samym centrum miasta, 200m od plaży. Zimą raj. Latem katorga. Nie można było okna otworzyć w letnią upalną noc, bo dyskoteka na dyskotece, hałas. Całą dobę, dwa miesiące, noc i dzień hałas, bałagan, ceny dwa razy wyższe, brak miejsc do zaparkowania, kolejki aż poza sklepy, na chodnikach ścisk, pełno bud z goframi, watami cukrowymi, ciuchami, pamiątkami. Każda z bud miała swoje radio, piosenki, nawoływaczy. Od tej pory mam ogromną awersję do tłumów.
Pracowałam zwykle latem na plaży w tzw. kurortach podczas studiów. I tak mnie zawsze intrygowało, jakim cudem tubylcy są w stanie przetrwać co roku sezon turystyczny. Horror bez umiaru. I te ceny

Chociaż nawet nad morzem da się znaleźć spokojne plaże, np. pamiętam Kąty Rybackie w lipcu, w srodku sezonu - prawie pusta, piękna plaża, cos niesamowitego...
Albo Zakopane. Rany boskie

Parę lat temu byłam w wakacje na Orawie i na jeden dzień skusiłam się na Dolinę Chochołowską. Nigdy więcej. Za to taki Beskid Niski albo Góry Izerskie, albo w sumie gdziekolwiek indziej
Ja czasem lubie po prostu poleżeć na plaży w sezonie, ale wolę raczej mniej popularne okolice. Dawniej w ogóle nie lubiłam plażowania, pływanie owszem, ale generalnie raczej wolałam bardziej aktywnie spędzać czas. A teraz lubie i wyjazdy aktywne, i plażowanie, byle nie w kurorcie wypchanym ludźmi po zęby. Choć moje najukochańsze miejsce to Suwalszczyzna, Jezioro Wigry, Hańcza... raj
Ibiza jest naprawdę okropna, to znaczy podobno częsć wyspy z dala od dyskotek i tłumów naćpanych imprezowiczów jest piękna, ale ja byłam tam za krótko, żeby ją zwiedzić - podróżowałam po wschodniej Hiszpanii, trafiłam na tanie bilety na rejs no i popłynęłam, żeby zobaczyć. Wracałam na stały ląd z ulgą. Za to na tym stałym lądzie wynalazłam takie perełki, że nic tylko się zachwycać

A tymczasem u nas tak ciepło i słonecznie, że widzę już ludzi w krótkich gatkach i koszulkach na ramiączkach i tak mnie cos kusi, żeby jutro spróbować plaży. Żeby trochę słonka łapnąć przed własnymi wakacjami.