O rany!!! Mogę sobie tylko wyobrażać jak bym się poczuła! Gdybym miała dom musiałabym mieć siatki w oknach, żeby mi nic do domu nie szło. A ja w sumie nie widuję dużych pająków, bo mi się nie przecisną takie przez kratkę wentylacyjną, ale mój brat co jakiś czas wysyła mi zdjęcia pająków z domu dziewczyny. Sprzed domu właściwie. Sama nie dałabym rady mieszkać w domu, obawiam się, że wcale nie dałabym rady mieszkać sama w jakimkolwiek mieszkaniu, bez kogoś kto by mi wynosił pająki. A jeszcze straszniejszy jest martwy pająk

Dzięki za życzenia Dziewczyny. Wszystkiego dobrego po świętach!
Marysia była na kontroli u wetki. Już wszystko z nią jest świetnie (oczywiście badania krwi będą kiedyś powtórzone, ale za długi czas, mam nadzieję, że wtedy będą już w normie). Marysia zaskoczyła z mokrym jedzeniem. Sama szuka jedzenia w miskach. Zachowuje się w końcu jak normalny kot

Mokre chętnie zjada, ale chętniej surowe mięso. I chrupki też lubi znowu. Marysia już się nie wylizuje (nawet po "pęcherzu"), ma świetny humor - zabawowy, ma apetyt i boczek, który zawsze wylizywała z niewiadomych przyczyn, zarasta i już prawie nic nie widać, że gdzieś futro było "skrócone".
Także cieszymy się bardzo. Jesteśmy w końcu na właściwym tropie, tropie wątrobowym i tajemnica wylizywania jednego boczku została (chyba) rozwiązana

