
Na Żelazną przyjechałam o 9:30, już chwilę później miałam KTG (jak zwykle prawidłowe), do lekarza dostałam się dopiero koło 14 (długa kolejka, do tego na prawie godzinę obaj lekarze wyszli odbierać porody) - po czym usłyszałam, że na patologii nie ma miejsca i mnie nie przyjmą, pierwszeństwo mają ciąże przedwczesne, zagrożone, a moja taka nie jest

Z porodem mnie przyjmą od ręki, ale na patologię mam próbować gdzie indziej. Madalińskiego odradzają, raczej nie ma miejsc, poradzili Inflancką.
Nie mam co próbować później/ następnego dnia, bo nie indukują żadnych porodów, mają same ciąże przedwczesne i liczą, że nic im się nie urodzi.
Na Inflancką dojechałam koło 15, już przy KTG (jak zwykle prawidłowym) usłyszałam, że nie ma miejsc na patologii

Już o 16:15 dostałam wypis z izby przyjęć, nie było lekarza, który mógłby mi go dać

Ponieważ mój plan zakładał Żelazną --> Madalińskiego --> Inflancką i nie sądziłam, że wszystkie trzy opcje odpadną

Ale ogólnie już nie mam siły do tego całego rodzenia

I jeszcze clue dzisiejszego dnia - na odchodne na Żelaznej przy USG usłyszałam, że waga ok. 4kg. W sumie rozumiem moje ciało, że nie chce tego wypchnąć z siebie
