Poszłam wyrzucić śmieci, spotkałam koty które dokarmiamy po drodze, zakiciałam więc przyleciały, bo głodne ja bez puszki dla nich, bo puszki mamy w aucie a Alex rano pojechał. Więc poleciałam do sklepu, żeby kupić, bo głodne być nie mogą. Zawsze przychodziło 5 kotów, a teraz raptem 2. Z Jednym kotem już coś ma z oczkiem, jakąś mglę ma na nim i jakoś dziwnie ma przekręconą główkę, ale latała wkoło mnie. Zobaczyłam, że pod krzaczkiem siedzi inny kotem, ale na kicia i jedzenie nie reaguje, podeszłam oddychał. Ale zero reakcji na moje nawoływanie





