Moje obecne życie koncentruje się głównie wokół staruszek.
Martwi mnie Babunia, 22 stycznia miną 3 miesiące jak Babunia siedzi na tym samym oknie, w tym samym miejscu. Gdy starałam się aby miała spokój i żeby Rysio z Tosią nie wchodzili do niej i jej nie denerwowali, to wtedy jeszcze późnym wieczorem lub nocą pochodziła po mieszkaniu.
Niedawno uznałam, że nastała najwyższa pora na pełną integrację, nie pilnuję już młodych, wchodzą do niej i starają się do niej zbliżyć, ale ona już z tego okna nie rusza się prawie wcale.
Schodzi tylko do kuwety, albo żeby pobawić się na dywaniku. Za radą mziel52 urządziłam jej kącik zabawowy, leży tam dywanik i deska do ostrzenia paznokci, polewam to walerianą i tam kocina się zabawia. Ale chyba tylko w nocy gdy nikt nie widzi, bo rano znajduję tam kępy jej włosków. Babunia jak pisałam ma troszkę dłuższe włoski, pełno ma tam kołtunów, ale o wyczesaniu jej, nawet o dotknięciu nie ma mowy.
Mam dalej kłopot z jedzeniem. Nie chce jeść niczego poza surowymi nerkami wieprzowymi, bo tak się przyzwyczaiła gdy żyła na ulicy, mieszam jej do nich inną karmę, potrafi wszystko wybrać, każdy kawałeczek, a nerki zje wszystkie. Dziwi mnie że nie chce jeść ani surowego mięsa wołowego ani ryby gotowanej, ani indyka, kurczaka - dosłownie niczego innego.
Jedynie jeszcze zje od czasu do czasu kitekata. Ale ostatnio i tym zaczyna gardzić.
Tęsknię za Ogrynią, nie mam teraz prawie żadnych możliwości chodzić jej szukać, nawet z lepieniem ogłoszeń mam problem, liczę jednak na karmicielki, spróbuję zintensyfikować poszukiwania w marcu, gdy może zrobi się trochę cieplej, bo teraz nawet i w mojej okolicy nie widuję żadnych kotów.
A moje młodziaki dzisiaj mocowały się na kanapie, ja siedziałam przed komputerem, kanapa stoi za mną. Jak się na nich spojrzałam, to zastygały w bezruchu, gdy się odwracałam tyłem, słyszałam odgłosy zapasów, walki, jakieś piski i kwiki. W pewnym momencie - w ułamku sekundy - cisza. Odwracam się, a koty śpią.....

