Nikt nikogo nie pozarl

Po prostu mialam wizyte u pulmonologa z chlopakami moimi i dopiero wrocilam do domu. Dzisiejsza noc nie byla juz taka fajna jak poprzednia. Mru i Łatek zafundowali nam ganianke po calym mieszkaniu, lacznie z bijatykami. Wczoraj wieczorem Łatek pobił Mru, az ten sie darl w nieboglosy. Dzisiaj tez raz przechodza obok siebie obojetnie, powachaja sie, po to, zeby za chwile skakac sobie do oczu. Na czas naszego lekarza, byla z nimi moja babcia. Nie wyobrazam sobie zostawic ich samych w domu teraz. Czasem mam wrazenie, ze to zabawa, a czasem, ze bitwa na smierc i zycie. Łatek wcina za 10 kotów i jedyne co mnie cieszy, to ze Mru tez zaczal pojadac. Nie spalam w nocy ze 3 godziny, te dwa diabelki mi nie pozwolily. Łatek zakochal sie w mojej babci. Nie odchodzil od niej na krok i ciagle kazal sie glaskac. Poza tym lubi sie ze mna scigac. Dzisiaj malo reki przez niego nie zlamalam, bo koniecznie musial byc pierwszy w kuchni i wlecial mi prosto pod nogi

Mam wrazenie, ze to studnia bez dna

Moglby z powodzeniem sam zjesc duza puszke jedzonka na dzien i do tego miche suchego. W tej chwili najbardziej boje sie zostawic ich samych w domu i nocy.