
Mimo zachęt Kociamy bałam się odezwać, bo zaraz się Łatek pojawiał, ale może tym razem przegapi...
Bungo i Lusia żyją

Mijka vel Misia mieszka u straszego pana, ale codziennie bywa u niego zakocona siostrzennica. Kicia urosła, przytyła i dobrze jej się wiedzie, śpi razem z panem, rozszarpuje meble i już nie zjada wszystkiego, co ma w misce. Dziś wieczorem wracałam właśnie z pracy, kiedy zadzwoniła pani Mijki prosząc mnie o pomoc w jej odszukaniu. Zniknęła prawdopodobnie już wczoraj, bo w nocy nie przyszła do łóżka, a jedzenie i kuweta były nietknięte. Pani była pewna, że wyskoczyła przez okno (I piętro...) bo od dzrwi zawsze uciekała. Przeszukałyśmy więc całą okolicę, wdarłam się do różnych ogródków, spotkałam znajome i nieznajome koty - a Mijki ani śladu. Potem razem jeszcze raz przeczesałyśmy dom w miejscach, gdzie lubiła się zaszywać. Już wychodząc - z obietnicą porobienia ogłoszeń - postanowiłam jednak sprawdzić klatkę schodową. Na szczęście to tylko dwa piętra, za to dłuuugie korytarze. Na samym końcu zeszłyśmy do przyziemia i tam, pod schodami, znalazłyśmy skuloną w kąciku, nieruchomą i przerażoną Mijkę. Z trudem dała się wyciągnąć i zanieść do domu.
Wszystko skończyło się szczęśliwie, ale to potwierdza moje doświadczenia na temat ucieczek niewychodzących kotów. Zaszywają się w najbliższym ciemnym kącie i nie wychodzą na wołanie - tak są przerażone. Podobnie zachowała się Luśka i Czort mojej córki. Piekielnie trzeba na takie stworzenia uważać...
Bunguś parę dni temu był ze mną na spacerku - po miesięcznej przerwie



Poza tym mam pod domem cudną, złotooką, czarniutką kotkę, zapewne kotną, bo się za nią uganiały trzy kocury. Niestety, dzikodzika i nie za bardzo głodna

Ja nie chcę kociaków pod balkonem
