Jest problem. Balbisia kupy ma raz lepsze, raz gorsze, ale po leczeniu clostridium generalnie się poprawiło, nie ma już problemu nieustającego rozwolnienia. Natomiast dzisiaj kupa brzydka ze śladami jakby krwi i śluzu. Wczoraj był pawik z wielkim kłakiem, wyraźnie się zatkała. Panikować, czy przeczekać? A może to zmiana karmy, to znaczy dołożenie do tego co je Doliny Noteci? Ona dużo je. Może za dużo? Jak się jutro powtórzy to zabrać kupę do weta? Kupę, nie Balbisię...
Nie była. Raczej staram się nie odrobaczać kotów, badamy co jakiś czas kupy wszystkich. Natomiast niedawno Balbisi była kupa badana w Niemczech na absolutnie wszystko, wyszły dwa szczepy clostridium. Leczone 10 dni Stomorgylem 20, efekt bardzo dobry, kupy się unormowały a Balbisi przybyło 20 deko, co mnie ogromnie cieszy, bo już była szkieletorkiem Obserwuję na razie, nic się nie dzieje...
czitka pisze: [...] Natomiast dzisiaj kupa brzydka ze śladami jakby krwi i śluzu. [...]
Jak to "nic" się nie dzieje?
Nie odrobaczasz wychodzących kotów? Kosmos. Twoi weci o tym wiedzą?
Czitko, w badaniach kału często nic nie wychodzi, a kot jest zarobaczony po kokardkę. bo z kupskiem ne trafiło się na wysyp robactwa. Bardzo często (a zdaniem wetów, którym ufam - najczęściej) powodem śluzu i krwi w kupie są robale w p. pokarmowym Sama się o tym przekonałam i to nie raz. Choć raz najbardziej spektakularnie: nowy kot w stadzie załatwiał się co parę godzin budyniem. Kilka tygodni cudowania, badań kału i krwi i nic, przyczyna nieznana, ale jednak podejrzenie robali bo eozynofile we krwi wysokie. Dopiero kilkukrotne odrobaczenie różnymi środkami wyprowadziło kota na prostą.
Ana,dzięki, że jesteś, to nie do końca tak, ja naprawdę dbam o moje koty. Jak trzeba odrobaczam, kupy badam, wiem, że nie zawsze robale wyjdą, ale zbieram z kilku dni, obserwuję kupy itd. Odrobaczacze nie są obojętne dla organizmu kota też, mam starsze koty, właściwie zdrowe, ale nie tu problem z Balbisią. Ona ma coś z przewodem pokarmowym, było trzykrotne usg brzusia, była wcześniej giardia, potem clostridium, Balbisia jest ciągle badana i leczona. Do tego nadczynność tarczycy lekooporna. Nie chcę się tłumaczyć, ale robię co mogę. Właśnie przed chwilą mam kleks śluzu z krwią, Balbisia straciła apetyt dzisiaj, nie chce jeść. Wysłałam sms do mojej wetki z prośbą o kontakt mimo święta, mam nadzieję, że oddzwoni, a jutro będziemy pewnie w gabinecie. Zrobiłam zdjęcie tego co z niej wyszło, ale przecież nie będę na forum pokazywać, to ewentualnie do wysłania do doktorki. Na razie milczy, a ja się bardzo martwię
Ostatnio edytowano Czw lis 01, 2018 20:10 przez czitka, łącznie edytowano 1 raz
Czitka - bardzo rzadko da się tak do końca pozbyć clostridium. Najczęściej wyleczy się aktywną, drażniącą i objawową infekcję, ale nosicielstwo pozostaje. I niestety problem może nawracać w sprzyjających okolicznościach Balbisia jest kotem bardzo podatnym na nawroty, ze względu na wiek i choroby współtowarzyszące
Bardziej niż nawrót rozwolnienia martwi mnie jej złe samopoczucie...
Bywa tak że po wyleczeniu przewlekłej postaci zakażenia tą bakterią następuje ostry nawrót, ze znacznie poważniejszymi objawami. Póki na razie jest to tylko brak apetytu to jeszcze nie ma co panikować, może coś jej nie posłużyło - ale gdyby pojawiły się dodatkowe objawy, szczególnie powiększanie obwodu brzuszka (najgroźniejszy objaw przy zakażeniu clostridium) czy ewidentnie złe samopoczucie, to trzeba by szybko jej poszukać pomocy.
Możliwe że obecny problem wynika z dołożenia nowej karmy. Dlatego jeśli nic więcej nie będzie się działo - to poczekaj do jutra.
Co do odrobaczania - mam również nie do końca popularny pogląd - nie jestem zwolennikiem częstego odrobaczania profilaktycznego bez ważnej potrzeby. Znam osobiście koty Czitki, są zadbane, w doskonałej formie (poza obecnie Balbisią - ale to szczególny przypadek), szczęśliwe a czitka jest bardzo odpowiedzialną i troskliwą opiekunką swoich (i nie tylko ) futerek. W domu nie mieszka małe dziecko ani osoba z zaburzeniami odporności. Czy to się komuś podoba czy nie - pasożyty są wśród nas . Koty czitki nie mają żadnych objawów sugerujących by pasożyty jelitowe sprawiały im jakiekolwiek problemy zdrowotne. U zdrowych, zadbanych kotów, jeśli nie mają jakieś nadwrażliwości - niewielka ilość pasożytów jelitowych jest dla organizmu czymś normalnym i naturalnym a ich ilość utrzymuje się na akceptowalnym poziomie. O wiele większe kłopoty może sprawić wybicie dorosłych robali i szybka reinfekcja (a do tej dojdzie wkrótce bo są to koty wychodzące - plus specyfika cyklu rozwojowego glist).
Dlatego uważam że że w przypadku takim jak u czitki badania kału i obserwacja wcale nie jest gorszą drogą niż odrobaczanie co 3 miesiące. A że znam ją osobiście i jej koty też - to wiem że są zaopiekowane jak trza. I już nie raz deklarowałam że w przyszłym wcieleniu chcę być kotem u niej
Dziękuję Blue, jak dobrze, że wpadłaś! Jest tak: po konsultacji z moją wetką zostało ustalone, że jak jest krew, to trzeba działać, czyli podać 1/4 tabletki stomorgylu 20, na szczęście miałam w domu całą ostatnią tabletkę, która została po leczeniu clostridium. A jutro radzimy co dalej, ma do mnie zadzwonić i pewnie widzimy się z Balbisią po 15-tej, bo tak zaczyna pracę. Rwany to był kontakt dzisiaj, wyłącznie sms-owy, i tak cud, że udało się w ten dzień szczególny. Tabletki ćwierć podałam w kapsułce bo to ohyda do sześcianu, udało się za czwartym razem. Pół godziny później Balbisia wyszła sobie do ogrodu i według mnie, to zwymiotowała tę kapsułkę, ale 100% pewności nie mam. Widziałam jak pompuje brzusiem i wieje potem, przeszukałam miejsce, nic nie znalazłam To ja nie wiem...Natomiast zrobiła jeszcze jednego kleksa, ale już mniejszego śluzo-krwistego. Jeść to dzisiaj nie je. Ma szwedzki stół, ale weszła tylko może duża łyżka zgotowanego kurczaka, reszta jest be. I tak sobie poleguje, albo śpi, albo mnie maltretuje robiąc na mnie ciasteczka i mruczy. Właśnie wyszła do ogrodu, a co tam robi to ja nie wiem, bo ciemno. Poza ogród nie wychodzi. Zaraz zgarnę i czekamy do jutra i do pani doktor. Jak nie urok to.... Blue, raz jeszcze dziękuję, za ciepłe słowo też, ale jesteś pewna? Bo ja mam robaki chyba
Jeśli się regularnie nie odrobaczasz na wszelkie pasożyty jelitowe to praktycznie na pewno coś masz I nie ma to z kotami wiele wspólnego. Najwięcej mamy owsików. Choć jeśli Ci łatwiej z tym to łudź się że Ty na pewno nie Nie myśli się o tym, ale pasożyty jelitowe mają też swoje zalety i jeśli są w niewielkiej ilości to stanowią naturalny element "wyposażenia jelit". Organizm ma specjalne krwinki służące do kontroli populacji pasożytów (eozynofile) i gdy te nie mają co robić to lubią wynajdywać sobie wrogów. Np. w składnikach pokarmowych czy wdychanych drobinach. Dodatkowo robaki jelitowe wytwarzają substancje (których nie potrafimy jeszcze wytworzyć sztucznie) które bardzo zmniejszają stany zapalne jelit. To dlatego tak skuteczne w leczeniu nie poddających się czasem niczemu innemu przewlekłych chorób zapalnych jelit (choroba Crohna, wrzodziejące zapalenie jelit etc) są metody z wykorzystaniem pasożytów jelitowych - tak, tak - podaje się do połknięcia jaja nicieni żyjących naturalnie w świni (w ludzkim jelicie nie rozmnażają się i po pewnym czasie giną).
Cały pic w tym żeby pasożytów nie było zbyt dużo. I by nie miały ich koty (czy ludzie) z jakąś formą nadwrażliwości. Bo czasem nawet gdy jest ich malutko to powodują reakcje nieprzyjemne. Podobnie z kotami i ludźmi z osłabioną odpornością. Czy kociakami i dziećmi.
To nie jest tak że jestem przeciwna odrobaczaniu - absolutnie! Ale nie jestem zwolennikiem odrobaczania gdy nie jest ono potrzebne - szczególnie gdy wiadomo że i tak kot za moment się zarazi. Mówię oczywiście o kotach wychodzących, w doskonałej formie, dobrze odżywionych i wyglądających. Gdy zachodzi potrzeba odrobaczenia kota wychodzącego warto by było ono dobrze przeprowadzone, związane z 2 tygodniową (przed i po) kuracją wieloskładnikowym, dobrym probiotykiem dla kotów bo wybicie dorosłych postaci pasożytów wiąże się z silnym zaburzeniem równowagi biologicznej w jelitach, co stwarza otwarte wrota dla nowej populacji pasożytów i może się okazać że wkrótce po odrobaczeniu kot ma ich więcej niż przed.
Z kotami nie wychodzącymi jest łatwiej. Temat odrobaczania kotów wychodzących w doskonałej formie, bez objawów zarobaczenia jest moim zdaniem jak najbardziej do dyskusji. To co piszę powyżej to wynik moich przemyśleń i obserwacji.
Dziękuję za piękny wykład, Blue. Temat rzeczywiście do dyskusji, warto podzielić się doświadczeniami. I nie tylko rzecz dotyczy kotów wychodzących. Też oczywiście nie jestem za nieodrobaczaniem, ale... Moje doświadczenie z kotami to 20 lat kotów wychodzących. Moja wiedza natomiast wynika tylko z własnego doświadczenia i przemyśleń i może trochę z intuicji. Gdzie mi tam do wiedzy Blue, doświadczonych forumowiczów i lekarzy weterynarii Nigdy żaden z kotów nie zwymiotował mi robalami, nigdy też nie widziałam żadnego robala w kupie, a obserwuję bacznie. To już alarm, mam świadomość. Wiem, wiem, że ich nie widać, że badania mogą nie wykazać, wszystko wiem. Czitka ma prawie 16 lat, Balbisia 13, Cosia 11. Gdybym co cztery miesiące pakowała w nie od kilkunastu lat leki odrobaczające widzę oczami wyobraźni zniszczoną wątrobę, albo inne organa wewnętrzne. Koty mają od czasu do czasu przeglądy geriatryczne, krew badamy na wszystkie strony, jest ok., nie chorują, tylko Balbisia słabszej kondycji ostatnio, ale to inny temat. Zasadniczo nie wychodzą poza ogród. Ale doszedł wiele lat temu bardzo chory Miciu, potem ledwo żywy Obiś, ostatnio Pasiek. Znikąd przyszli w stanie wskazującym na totalne wycieńczenie. Wtedy było odrobaczanie w ciemno, wszystkich. Bo kuwety, bo załatwianie się w ogrodzie na wspólnym terenie, itd. Może błądzę, ale jestem z odrobaczaniem powściągliwa. Dosyć o moich kotach. Warto jednak, jeżeli macie ochotę, podzielić się doświadczeniami. Zapraszam. A Balbisia spokojnie, kuwety czyste. Coś skubnęła rano, jakby miała ochotę jeść. Popołudniem wet. Spokojnego dnia! Edit: Właśnie Mama wraca z porannego spaceru, a Pasio czeka po nocy w domu. I powitanie
Potem są buziaczki, noski i lizanie po pysiach i uszkach
Ostatnio edytowano Pt lis 02, 2018 10:54 przez czitka, łącznie edytowano 1 raz
Balbisia stabilnie, nic się nie dzieje, apetyt wrócił. Zamknęłam w domu i wyszłam, żeby nie załatwiała się w ogrodzie. Wróciłam przed chwilą z Bohemian Rhapsody. W kuwetach cisza