Wlaśnie, dlatego od lat trzymam się tej godz 1, bo nawet do tego dochodzi, że koty śpią do 24.30. Budzą się, rozciągają, pępuchy wciągają, jedzą, kuweta i punkt 1.00 siedzą jak świeczki stadnie i oczekują zabaw

Zauważyłam też że ilość nocnych zabaw przekłada się na ilość futra, które ma Marysia. Zaniechanie zabaw powoduje wylizywanie się. Ostatnio przy regularnych zabawach zarosła, a potem znowu zabaw nocnych nie było w wymaganym wymiarze i znowu ma futro przycięte
Przespałam się z tym co się wczoraj stało i z ew. adopcją i doszłam do wniosku, że nie mogę. Muszę zająć się Marysią i to o niej muszę w pierwszej kolejności myśleć. Ona źle reaguje na nowe koty i na zmiany, nie jest stabilna emocjonalnie jak normalny kot (wg wetki, więc stwierdzone przez lekarza)
Odszukałam usg i pisze tak: "W okolicy zanerkowej prawej w okolicy żyły głównej doogonowej widoczna zmiana hiperechogenna wielkośći 1,71x0,63 cm
wsk kontrola usg i badanie w/w zmiany ewentualnie badanie TK z kontrastem w celu dokładnego umiejscowienia zmiany i jej charakteru."
Nie wiem co zrobić. Czy iść na to usg do Fabiszów, które pokaże czy zmiana się zmniejszyła czy zwiększyła czy od razu na TK. Jak zmiana nadal jest to i tak wyślą mnie na TK pewnie, chociaż nie wiem. Ale bez tego nie wiadomo z czym mamy do czynienia. Wet mówił, że nie wygląda to na raka, ale samo usg nie wyjaśnia co to jest. A chodzi o koszty. TK to 500 zł, a usg to około 200 ( u Fabiszów takie ceny, bo pewnie z wizytą znowu policzą) a tak to może od razu TK i będzie wiadomo. Ale wiadomo też do końca nie będzie podobno, bo znowu lepszy jest rezonans, a najbliżej jest taki we Wrocławiu. Zrobiłam Marysi po tym usg bardzo, bardzo szczegółowe badania na nerki, wątrobę i inne narządy, były to specjalistyczne badania, markery, wysyłane do Niemiec, na których wynik musiałam czekać i Marysia wyszła w nich w pełni zdrowa. To może ta zmiana hiperechogeniczna to nic takiego, ale co by to mogło być... i dlaczego tam w ogóle jest?
Ogarnia mnie panika. Wczoraj Inusia, wcześniej Kitusia, jeszcze wiele innych kotów, wszędzie rak, cholerne nowotwory.
Przeżyłam dwa różne - Maciusia, który w 3 dni zmarł i Kitusię, która walczyła pół roku.
Jak sobie pomyśle, że i u Marysi może się coś rozwijać to mam ochotę walnąć głową w mur.
Zapytam wetki.
A teraz to dopiero będzie usg szaleć, bo Marysia ma przyrost mięciusiej i milusiej masy tłuszczowej na brzusiu, a już ostatnio przez to milusie i mięciusie tłuściątko źle było widać co w brzuszku się dzieje.
A TK na uśpieniu

i tego się boję :/