Byłam dziś, ale o 8:30. Ludzi multum!
I jak podeszłam do okienka rejestracji i zapytałam, czy jakieś miejsca na po 17:00, to pani się uśmiechnęła z pobłażliwością, kręcąc przecząco głową.
A na jutro nie rejestrują dziś.
Czyli jutro zwlekam się z wyra o 6 (tragedia...) i idę czekać w kolejce.
Dzisiaj NIECO lepiej, acz co zjem, to boli. No i czuję się, jakby mnie ktoś pobił i kopał po brzuchu

Swoją drogą, płakać mi się chce z bezsilności, jak mam iść i walczyć o miejsce do lekarza. Nie płacę małej kasy za to, a traktują pacjentów jak zło konieczne. Ja wiem, z czego to wynika - taki system i tyle.
Smutne...
(Na domiar złego w ramach nie podrażniania układu trawiennego, odstawiłam moją ukochaną kawę i boli mnie głowa, jakby mi ktoś w imadło włożył. Czy to już starość?

Wczoraj byłam na pierwszych prawdziwych wykładach, dostałam też podręcznik. Same fajne rzeczy w nim są

I czytam sobie podręcznik.
No ale dość o sobie!
Tosia ma nowe miejsce do spania w nocy.
Śpi zaraz obok mojej głowy... na stole


Niestety, M nie podobają się kłaki na obrusie (czy tam bieżniku, zwał jak zwał) i delikatnie sugeruje jej, żeby schodziła. No i musi zejść

Ale coś czuję, że będę jej tam kładła jej zielony kocyk
