Hm..
Mam juz inne podejrzenia, co do braku apetytu u Miki...
Chyba sie jednak nie zatkała...
Purina Pro Plan jest beee...
Niezjadliwa kompletnie...
Dla Miki zjadliwy jest wyłącznie RC
Od czasu do czasu raczy skubnąc Hillsa
I surowy drób...
Reszta - nie nadaje się do wzięcia do paszczy
A ja wczoraj nabyłam nowe doświadczenie - czyli - pierwszy raz w życiu walnęłam autem w tył seata stojącego przede mną

- kompletnie idiotycznie i bez sensu
Do tego - we Wrocławiu

kiedy zawoziłam Henia

Heniek, razem z transporterem, wylądował na podłodze. Podniosłam go i wysiadłam z auta by stawić czoła kłopotom
Z seata wybiegło dwóch miłych panów, z pianą na twarzach i wiąchami bluzgów na ustach - jak zobaczyli babę to się z lekka zaczęli hamować
Całkowicie jednak nie mogli się powstrzymać od "rzucania mięsem", ja też sobie parę razy rzuciłam - ale wyłącznie pod własnym adresem.
Panowie zadzwonili po Policję, bo ich auto nowe, na holenderskich numerach...
Zjechaliśmy na pobocze i oddaliśmy się pogawędce. O Heniu również

I o haku, który panowie mieli założony w seacie. Oni się cieszyli, że był, bo im zahamował uderzenie, ja za to wręcz przeciwnie - bo mi się ten ich hak wbił w kratkę. Tośmy się trochę poprzekomarzali...
Próbowałam otworzyc maske, by zerknac, co się stało. Otworzyć nie mogłam...
Przyjechał PcimOlki i zapytał dość przytomnie - po co ja ją chcę otwierać - i tak przecież nic nie zrobię, a jak się coś będzie złego działo to mi to wskaźniki na desce pokażą. Ale się uparłam... Barany tak mają...
Piotr próbował otworzyć - nie mógł. Zabrał za to Henia, który się smażył w tym upale i zawiózł go do domu.
Potem próbowali otworzyć panowie z seata. Jeden, drugi, i obaj na raz... Nie mogli.
Bałam się, że jak przyjedzie Policja a ja nie otworze tej maski - to mi zabiorą dowód rej i nie wrócę wtedy do Łodzi o własnych siłach, więc wzięłam z bagażnika śrubokręt i ide do tej maski...
Panowie z seata uradowali się mocno tym widokiem i zakrzyknęli - "O, Mc Gajver"
Miny za to mieli nietęgie, jak otworzyłam w końcu tę maskę
Niewiele tam zobaczyłam - to prawda - ale dopięłam swego.
Przyjechała policja.
Znów dwaj mili panowie.
Zapytali, co sie stało. Powiedziałam, że wjechałam w panów przed skrzyzowaniem na światłach, bo sie zagapiłam..
Pan policjant -
jechała Pani sama?Ja -
nie, z Heńkiem P.plicjant -
to gdzie ten pan?Ja -
zabrał go kolega, bo miauczał.Panowie z seata (niemal równoczesnie ze mna) -
to kot
p. policjant -
Ha ha, a pani jest z Łodzi? to jak w "Samych swoich" - <ten kot z miasta Łodzi pochodzi> ha haja -
Drugi policjant tylko rechotał...
Dostałam mandat 250,- ( wyjątkowo ulgowo) i 6 punktów karnych...
Pytałam, czy nie mogliby dać tych punktów Heńkowi, bo to właściwie jego wina, ale nie chcieli się zgodzić
Trudno. Zapytałam, jak długo te punkty są na koncie. Panowie powiedzieli, ze rok.
Na co ja -
Eee, to spokona co oni -

Ja to bez przygód nie mogę...