» Pon gru 10, 2012 20:27
Re: Jego Wysokość Malagito :)
Naprawdę dziwnie jest mi pisać tego posta, aż mnie ściska w żołądku. Właściwie zabierałam się do niego już od dłuższego czasu, bo jednak wypada dać znać co u nas.
Wiem, że minęło sporo czasu, odkąd pisałam u siebie czy u Was. Dlatego może najpierw dam znać co u Malagity, bo to w gruncie rzeczy jego wątek, nie mój. Końcem listopada byłam z nim u weterynarza, został bezproblemowo zaszczepiony. Miał również oglądane łapki (jeśli ktoś już nie pamięta - chodziło o łyse miejsce na łapie), weterynarz poświecił na nie w ciemnym pomieszczeniu chyba lampą UV i stwierdził, że to nie grzyb. Zresztą teraz już tej łysiny prawie nie ma, ładnie zarasta wszystko sierścią, więc może faktycznie było to otarcie. Także pod względem zdrowia wszystko u niego dobrze, na szczęście.
Natomiast czemu nie pisałam...
Kilka tygodni temu zmarł mój tata. Może nie będę się tu nad tym bardziej rozwodzić, bo jak powiedziałam to wątek Malagi, zresztą nie ma to sensu.
Widzę w każdym razie po Maladze, że pomimo tego, że znał tatę tylko marne dziesięć miesięcy, też jest w tej sytuacji zagubiony. Teraz noce przesypia na jego pustym łóżku, a za dnia zakopuje się w koc, którym tata się zawsze przykrywał. Szuka wciąż jego zapachu. Pewnie brak jego obecności najbardziej odczuje latem, bo wtedy praktycznie co dzień siedzieli razem po kilka godzin na balkonie i grzali się w słońcu - Malaga obserwując ptaki, tata czytając książki...
Nie wiem co mogę jeszcze dodać. Póki co staramy się wszyscy jakoś zebrać, ja się powoli oswajam z tą nową rzeczywistością.
Naprawdę cieszę się, że mam Malagę. Bez jego uspokajającej obecności byłoby naprawdę ciężej, mnie i mamie.