Bezunia wczoraj już była. Zawieruszyła się na 3 dni, a ja po tym jej zniknięciu 40-dniowym będę martwiła się poczwórnie, kiedy nie będzie przychodziła

To teren mojej byłej-byłej-byłej pracy (stety i niestety - byłej, zwolniłam się prawie 7 lat temu po 5,5 latach pracy, bo najlepiej mi tam nie było, ale to posada stabilna, a w dzisiejszych czasach to skarb). Kiedyś miejsce pełne zieleni, pełno magazynów, warsztatów, koty miały nie najgorzej, miały gdzie bytować. Dziś miejsce wybrukowane, z kamerami i łypiącymi nieprzyjaźnie ochroniarzami. Teraz nawet śmietnik zlikwidowali (doskonale wiedząc, że kryją się w nim, od 8 lat, koty). Nie powinnam tam się pokazywać i coraz bardziej przygnębiają mnie wyjazdy tam. Ale jakie mam inne wyjście?
EDIT
A to moje domowe, wczorajszy wieczorny posiłek
