Nie mogę spać

Oczywiście wszystko wina Bestii... obudził mnie (i różne emocje).
Wiem, że kwitnąco nie wygląda. Wygląda strasznie, na zdjęciach lepiej niż w rzeczywistości. Bardzo się martwię, ale mam nadzieję... no mam nadzieję, że los da mu więcej czasu niż Królewiczowi i wspólnie pokonamy to co Go zjada. On w ogóle nie jest skoczny, tak jakby Go coś bolało. Ma napiętego chudego brzucha, nie ma w ogóle warstwy tłuszczu.
Co do koloru to ja na początku byłam przekonana, że On jest całkowicie zmieniony kolorystycznie przez niedożywienie. Teraz nie jestem pewna czy ta zmiana nie jest podszyta naturalną rudością a przez to jeszcze większa. Wydaje mi się, że Bestia będzie mieć "naturalnie" rude fragmenty. Ale ja jestem takim specem, że nic nie wiem.
Bestia to dzika dzicz jak nie wiem, takiego dzikulca dawno w życiu nie spotkałam. Miauczenie miało miejsce u mnie w domu, niedawno.
"Przeżycia kota co zaaklimatyzować się nie umie... " Zu Ostrzega drastyczne sceny, osoby o słabych nerwach proszone są o wzięcie łyka porannej kawy, ew. popołudniowej herbaty, czy wieczornej wody"
Bestia łaził po parapecie. Obudziłam się chyba bardziej tak podświadomie niż temu, że faktycznie jakiś hałas zrobił. Jak mnie zobaczył, czy raczej jak wstałam wyciągając do Niego dłoń, podszedł ale zejść z parapetu to nie zszedł. Pomyślałam, "no to pięknie już mu się wolność marzy". Wyciągnęłam już obie dłonie po Niego i wtedy od razu całe ciałko wyszło na moje spotkanie. Wzięłam kota, postawiłam na biurku i poszłam tam, gdzie król piechotą chodzi. Bestia zaczął miauczeć, jeśli to miauczeniem nazwać możemy "ou, ou, ou, ou". Ma grube głosisko. Pomyślałam, że to pięknie, już jest mu bardzo źle. Szybko wróciłam, jak tylko podeszłam miaukanie się urwało, chyba trochę na zasadzie "wróciła mamusia, Ona mnie uratuje". Uratowałam, a co! Postawiłam kota na podłodze. Wyliniałe kocisko poszło do misek, a ja udałam się spać czekając na kolejne miaukania. Na razie się nie powtórzyło. Za to Bestia zjadł suchego (a co nie mogę go przekarmiać więc mokrego, po zjedzeniu saszetki już nie miał, za to jak łapczywie pożerał suche) i jakby nigdy nic z całym ciężarem swoich 3 kilo wskoczył na łóżko mrucząc głośno z zadowolenia. Otworzyłam niepewnie oczy. A dalej... dalej to już tylko apokalipsa. Właził na mnie, w nogach mi się układał, udeptywał mi klatkę piersiową, brzuch, specjalnie przychodził, żeby je pougniatywać. A przez ten cały czas mruczał, mruczał, mruczał i pakował się na mnie. Nie możemy się dopasować, nie mogąc zasnąć wiercę się przeraźliwie a Bestia nie ma śmiałości po prostu uwalić mi się na klatce piersiowej, która stosunkowo najmniej podróżuje. W końcu udało mi się ułożyć Go koło siebie i dzika dzicz śpi w najlepsze, czasem tylko mrucząc jak Go pogładzę.
Może uda mi się zasnąć.
Kciuki za zdrowie, ogromne prosimy i rady co robić, może, może coś można zrobić dla Niego. Próbuję domyślić się skąd ta chudość. Mam nadzieję, że nie jest to żaden tfu tfu tfu nowotwór czy coś równie paskudnego
magicmada On na razie u nas w domu miaukał tylko w opisanej wyżej sytuacji. Wcześniej miaukał w domu na działce.
Gosia piszę PW! to znaczy rano napiszę, teraz postaram się zasnąć
