Taka nasza krótka historia:
Dziesięć lat mieszkaliśmy z Antoniną, która w ostatnich dniach przeszła dwie operacje i niestety to było dla niej za dużo. Prawdopodobnie nie wytrzymało serduszko. Przy okazji okazało się, że miała też nowotwór. Po jej odejściu rozważaliśmy małą przerwę, ponieważ planujemy w kwietniu przeprowadzkę do większego mieszkania, a wiadomo że przeprowadzki dla zwierząt (zwłaszcza nowych) to niepotrzebny stres. Niestety nic nie wyszło z naszych postanowień. Jeśli mieszka się przez tyle lat ze zwierzakiem (a ja miałam jeszcze zawsze w domu rodzinnym pieski), to nie da się długo wytrzymać samemu. Już po kilku dniach rozpoczęłam poszukiwania w serwisach adopcyjnych i zakochałam się w Beni.
Nie chcieliśmy kocicy podobnej do Antoniny. W przypadku Beni tylko zgadza się kolorystyka, choć umaszczeniem Antonina bardzo przypominała Homera, który też jest na bannerach do adopcji. I tak wyszło, że zdecydowaliśmy się na Benię. Teraz musimy tylko trochę na nią poczekać. Pojechać po nią osobiście moglibyśmy dopiero za kilka tygodni, a chcielibyśmy mieć ją przy sobie jak najszybciej. Tak więc najprawdopodobniej dzięki pomocy przyjaciół Korciaczków Benia przyjedzie do nas w następnym tygodniu z "całą świtą", która skrupulatnie sprawdzi warunki, w jakich będzie mieszkać oraz nowych właścicieli.
Na Benię czeka już cała wyprawka. Musimy tylko nabyć jeszcze jakiś drapaczek i nową zabawkę. Choć z tego co czytam na forum, to Benia nie pali się do harców. Woli leniuchowanie?
