JESTEM SZCZESCIARA !!!!!!!!!!!!!. Ale o tym za chwilke. Kicia Zbyt Niesmiala ma imie. Panna jest tak milutka jak kroliczek wiec bedzie miala na imie Mila, moze byc z kreseczka nad l, (ja nie mam polskiej klawiatury) lub nie, co jest wersja dla kanadoli i mojego weta co by jej danych osobowych nie przekrecali. Ja tego straszliwie nie lubie ale nie mam wyjscia, slyszalam juz z kilka roznych wersji mojego imienia i nazwiska, raz nawet wogole nie zaskoczylam ze to mnie wywoluja. No wiec wracam do mojego szczescia (jutro chyba zagram w Lotto na chybil trafil). Mam miziaka !!!!!!!!!!!!!!. Usiadlam kolo Milki na tapczanie i zaczelam ja glaskac i nagle

....... Kicia myk i do gory brzuszkiem a moja reka zastygla w powietrzu i siedze tak jak ostatni glab ze szczeka na kolanach. Dotknac nie dotknac, dotknac, nie dotknac. U Bazylego brzusio jest jak najbardziej niedotykalski ale ja sie uparlam i biore go podstepem. Zaczynam od brodki ktora juz jest bardzo lubiana i potem nizej i nizej docieram juz do miejsca miedzy przednimi lapkami, zanim sie rozmigdalony kocur zorientuje. Ale sie orientuje i wykreca od dalszej czesci eksperymentu. Raz kozie smierc, dotkne, no i dotknelam jeden niesmialy glask, potem drugi a potem to juz byla obopolna ekstaza. Potem Milka wlazla mi na kolana ugniatajac porzadnie i traktorzac zawziecie, a potem ulozyla sie w najlepsze i tak sobie siedzialysmy troche. W koncu jej sie przypomnialo ze ona to ma udawac zbyt niesmiala i poszla szukac Bazylego. Wciaz jednak nie wiem co to te baranki, ale to moze przyjdzie z czasem albo z trzecim ........ kotem

. Nie nie nie jutro moze kiedys. Po przespaniu calego dnia kocurony wciely po tunczyku i teraz trawia i snuja plany na noc razem w sypialni na tapczanie. Zwazylam dzisiaj Milke tym samym sposobem co i Bazylego na wadze lazienkowej i wyszlo mi 4,5 kg, ale jak ja podnosze czy na nia patrze to mi sie taka kruszyna wydaje moze to przez 7 kg kocura. No wlasnie Milka szaleje z pileczkami, a ten len ulozyl sie na kanapie i ja obserwuje jak obok niego przebiega to ja pac lapa w lepetyne, ale bez pazurow, oj a ja go za genlemana uwazalam

.
Opisze to co sie przed chwila dzialo, bo troche sie poczulam bezradna z braku doswiadczenia i wiedzy i nie wiem jak to zinterpretowac czy reagowac czy nie. Safandula Bazyli juz nie jest safandula. Poszlam sie wykapac. Bazyli jak zwykle ze mna, ale odkad wpadl do wody nie wskakuje juz na wanne tylko lezy obok na dywaniku i czasami do mnie zaglada z jakims gadanym. Milka przyszla sprawdzic co sie dzieje, Bazyli sie nastroszyl, ogon w miotelke, uszy po sobie i jej nie wpuscil do lazienki. Nawet nie bylo w tym agresji raczej powiedzialabym ze bardziej to bylo takie stanowcze NIE. Nawet sie specjalnie z dywanika nie podniosl, a mala uciekla. A druga sprawa, ze nie pozwolil jej polozyc sie na kanapie na ktorej ja siedzialam i ktora jest jego ulubionym miejscem na spedzanie czasu w trakcie dnia, razem na niej TV ogladamy i go wtedy mietosze. Poprostu ja zablokowal soba i znowu sie nastroszyl. Zadnego fukania czy prychania, ale mowa ciala byla jasna. Mialam wrazenie ze to jakies ustalanie granic, ale takie spokojne bo zadnych powaznych lapoczynow nie ma tylko te zabawowe. Milka mu ustepuje i sie wycofuje do sypialni na jakis czas a potem wszystko sie normuje i oboje laza po calym mieszkaniu. W innych podobnych sytuacjach nie reagowal. Teraz znowu razem w spokoju urzeduja w sypialni. Ja sie narazie nie wtracam do nich i daje wolna lape. Bede wdzieczna za jakies porady.
