9.
Pluniek - Bez Mózgu
nazywany opcjonalnie Piotrusiem, Plusiem, Pluszem, Pluniem, Plusikiem, Pluszastym, Ploplem, Piopluniem, Głupolinim, Tym z Paluszkami... jak również Bezmóżdżem, Kretynem, Debilem, Idiotą, Imbecylem itp.
Co z tego, że Pluszak jest śliczny... Co z tego, że ma duże żółciutkie oczy, prześliczną jedwabiście miękką sierść (śmiem twierdzić, że dwadzieścia pokoleń temu mógł mieć rasowych przodków;)) i słynne kultowe już paluszki;)... Co z tego, że jest miziasty do namolności i mruczy prawie tak często jak Maciej... Piotrunio jest niestety kotem upośledzonym umysłowo

Ciężko i chyba nieuleczalnie
Jego dewizą życiową mogłaby stać się trawestacja pewnej słynnej maksymy, z dodaną na początku partykułą przeczącą:
Nie myślę, więc jestem. Biedny Kartezjusz przewraca się w grobie
Pluniek jest najmłodszy z mojej zbieraniny i jest tu najkrócej - od maja 2008. Kolejny 'wypadek przy pracy' - tymczasowaniu, tym razem już recydywa

Drugi (i miejmy nadzieję ostatni) z moich czarnych
koczurów wzięty tylko na tymczas i druga 'love at first sight'

W przeciwieństwie do przypadku Maciejka, Piotrusia naprawdę
zamierzałam oddać, przez pierwsze kilka dni naprawdę myślałam o nim jako o tymczasie... I pewnie bym mimo wszystko oddała, gdyby po tych kilku dniach się ciężko nie rozchorował - na tyle ciężko, że na kilka kolejnych jego życie zawisło na włosku... Kiedy nosiłam go którejś nocy pólprzytomnego na rękach, zdałam sobie sprawę z tego, że znów jestem stracona - jeśli przeżyje, nie oddam

. Nikomu, ale to nikomu

Przeżył. I na nic się zdały tłumaczenia rozsądnej jopop, Doktora, czarnej_agis, mojej własnej Babci... Uparłam się
No i mam tego najdroższego kretyna świata, to słodkie bezmóżdże, tego wypierdka mamuta i wybryk natury

...
Plusiek ma coś koło półtora roku. Zastanawiam się, czy w akcie łaski można go jeszcze nazywać 'bardzo młodym' i czy w związku z tym warto mieć marną nadzieję, że może jeszcze zmądrzeje. Na razie sytuacja przedstawia się wprost katastrofalnie

Kiedyś w przypływie rozpaczy nazywałam Półgłówkiem Bożym Lilusia - ale poznawszy Piopla, szybko tego zaniechałam. Lilek, aczkolwiek nadpobudliwy i rąbnięty

, jest też bardzo inteligentny, tymczasem Piopluś...
O próżni w jego głowie świadczy m.in. wiecznie rozbiegany wzrok, stale niedomknięty pyszczek i często gęsto wywalony jęzor

A z czynów... Czy normalny kot wskakiwałby
umyślnie prosto na (odstawione na moment w celu przesunięcia ciucha na desce) rozpalone żelazko...? czy tak rozkosznie bawiłby się kradzionymi z łazienki żyletkami do nóg, czy wkładałby przez szparę łeb do nagrzanego piecyka, czy przymierzałby się do picia wody z wybielinką

...? czy mając choć trochę instynktu samozachowaczego, pierwszy atakowałby (dla zabawy rzecz jasna

) Tadźkę...? i czy byłby aż takim kleptomanem...? Kradnie dosłownie wszystko, jego drugą dewizą mogłoby być
Kradnę więc jestem 
Nie warto wspominać o jedzeniu, to chyba oczywiste (i mniejsza o to, że kradnie niekoniecznie typowo kocie przysmaki) - ale poza jedzeniem jego łupami padają m.in.: wyżej wspomniane maszynki, wszelkiego rodzaju pisaki (długopisy, cienkopisy, ołówki), patyczki do usuwania skórek, klucze, moja bielizna, komórka, cążki i pilniczki,
tampony 
Zabieram, tłumaczę, proszę, uczę siódmego przykazania

, daję kocie zabawki... Jak kradł tak kradnie
Nudzi mu się troszeczkę tutaj, to widać. Wypierdek mamuci jeden, chciałby się cały czas bawić, podczas kiedy inne koty są na to zbyt leniwe (a co poniektóre i zbyt poważne) i zwyczajnie mają go dosyć. Podchodzi, paca łapką, podgryza, siada naprzeciwko i zaczyna grrroźnie mruczeć... Norysia go kompletnie olewa, Maciuś delikatnie oddaje i się odsuwa, Ropcio zaczyna histerycznie krzyczeć, Tadźka - jak to ona - od razu przystępuje do ataku

... Piopylek za każdym razem ('razy' zdarzają się od maja zeszłego roku) sprawia wrażenie kompletnie zdziwionego, jego mina i postawione uszy pytają 'no jak to, to nie chcesz się ze mną zaprzyjaźnić?!'... Ja też bywam zaczepiana - i aczkolwiek najczęściej wypierdek osiąga swój cel, tj. z litości biorę go na ręce, czasami zdarza mi się też niestety obdarzyć go jakąś (czytaj na początku;)) inwektywą

, np. wtedy kiedy mocno kąsa mnie w palce u stóp

Jedynym aniołem jest oczywiście Bidzia: nieważne jak mocno ją ugryzie, po raz który obudzi czy wykradnie z miski karmę (Biduś musi jeść urinary) - ona zawsze pozwoli się przytulić, wyliże, ustąpi miejsca, pogra w łapki
Piopluń zupełnie nie jest w typie moich ukochanych czarnych
koczurów, żaden tam z niego
koczur, tylko zwykły kochany przygłupek
Pocieszcie mnie: on jeszcze zmądrzeje, prawda...? Prawda?
z kategorii 'udaję, że rozumuję':
i rundka z Lilanem:
aha. zdradzę chyba wstydliwy sekret... Pluń zakochał się na zabój i bez wzajemności

zakochał się... w moich zielonych kapciach w kwiatki

dopada ich, siada na nich albo obok, na jego pyszczku pojawia się ekstaza... i niech no tylko albo ja spróbuję mu te kapcie zabrać albo któryś Drań się zbliżyć... w życiu bym nie uwierzyła, że Pluszak umie tak warczeć
