Byłam wczoraj u Alicji. Widziałam persika na żywo.
Ogon jest tak sztywny, że sprawia wrażenie jakby był zagipsowany. Persik na nasz widok zaczął się chodzić. Alicja sięgnęła do klatki po kocyk, persik sie cofnął i tak się cofał, że w pewnym momencie wszedł do kuwety w taki nieszczęśliwy sposób, że ogon mu się zahaczył o brzeg kuwety. Strasznie zaczął krzyczeć z bólu, w życiu niczego podobnego nie słyszałam, potworny ochrypły krzyk bólu. Chciałyśmy go jakoś z tej kuwety wyjąć, pomóc mu, ale na widok wyciągniętej ręki cofnął się i zaczął krzyczeć jeszcze głośniej, wyć, syczeć...
Nakryłyśmy klatkę, żeby spokojnie wyszedł z kuwety (z kuwety nie korzysta, sika na stojąco, albo leżąco

, z powodu ogona). W końcu bucząc wyszedł i mogłyśmy mu tę nieszczęsną kuwetę wyciągnąć, trochę posprzątać klatkę. Dostał podkład na długość całej klatki, ręczniczek do spania...
I "objawił się" zupełnie inny kot. Łaknący pieszczot, nadstawiający łysy, obstrzyżony grzbiecik do pogłaskania, udeptujący, strzelający baranki, liżący po rękach i mruczący tak, że niemal rozniosło klatkę

Cały czas podczas głaskania dreptał, ugniatał, chodził... Potem spokojnie leżał. Na widok człowieka podnosił się, gotowy na nowe głaski...
Widać, że ma problemy z poruszaniem tylnymi łapkami, jest sztywność, przez którą musi dreptać, a nie chodzić. Z resztą trochę trudno stwierdzić na ile sprawny jest kot, kiedy jest zamknięty w klatce. Największym problemem jest ten ogon nieszczęsny, on nie może normalnie siadać...
Imię dostał, ze względu na podobieństwo stawiania łapek do chodu Charliego Chaplina. Nazywa się Charlie
W środę prawdopodobnie Charlie będzie zabrany na konsultację do Wrocławia. Mam nadzieję, że stan nerek pozwoli na wykonanie operacji usunięcia ogona. Zdecydowanie polepszy mu to komfort życia.
Ten kot chce żyć. Ten kot je. Ten kot mruczy.
Gdyby było widać, że boli go każdy dotyk, każdy ruch... to nikt by nie zastanawiał się nad eutanazją...