» Wto wrz 23, 2008 21:30
Nikt tutaj dawno nie zaglądał, zresztą ja też dawno nie pisałem. Po pierwsze to zwaliło się tyle niespodziewanych zajęć, że czasu brakowało. Po drugie to nie pisałem bo nie miałem nastroju, a zresztą nie chciałem nikogo martwić, i tak na tym forum tyle smutku i nieszczęścia. Według przekazanej mi przez dzidzie informacji miałem po trzech tygodniach odrobaczyć i zaszczepić Gapcia. Ale niestety Gapcio trafił do weterynarza wcześniej, najpierw przestał się bawić i gonić, a w kupce pojawiły się takie dziwolągi- chyba tasiemiec, dostał u weterynarz taki preparat, w nocy sypnęły się robale, a rano biedaczek był tak słabiutki że musiałem zanosić Gapcia do kuwety, po południu następna wizyta u weterynarza , dostał znowu coś do pyszczka i dwa zastrzyki, ten drugi chyba zabolał ale mnie palec chyba bardziej- zresztą palec boli do tej pory- niby słabiutki chory kotek , nie spodziewałem ze ma taki zgryż, prawie jak pitbul czy coś w tym rodzaju. No i spędziłem następną nockę przy posłaniu Gapcia, żona mnie w tym wspirała bo sam to bym chyba nie wyrobił. W sobotę po południu Gapcio zaczął czuć się lepiej, a od niedzieli to goni jak dawniej. W poniedziałek, czyli wczoraj znowu wizuta u doktora, naszczęście bez zastrzyku ale dostał coś do picia , jeszcze jedena wizyta w poniedziałek i następnie po trzech dniach do szczepienia. Tylko czemu ja mam jechać na to szczepienie - tak się boję strzykawek.