Tym razem nic takiego nie zrobiłam
Pan napalił się na rudzielca i nie było mowy aby poczekał, stwierdził, że sobie poradzi. Opowiadał, że sam próbował złapać małego dzikuska ale nie udało mu się.
Ryśka zawiozłam sama osobiście, Pan wcale się nie przestraszył a nawet wziął go na ręce takiego fuczącego i głaskał aż ten się uspokoił. Mam nadzieję, że będzie dobrze. Pan ma dać znać jak idą postępy więc cierpliwie czekam
Maryśka za to dała mi dziś w nocy koncert

Miałczała prawie całą noc i to donośnym głosikiem

a teraz diablica mała śpi

ona jest taka śliczna, zakochana jestem po uszy
