monochromatycznie i nie tylko

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Nie wrz 23, 2007 7:00

Magija ja zamawiam porcję newsów i fot z kategoriiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii................................................



Berbecie :D

mokkunia

 
Posty: 22181
Od: Wto gru 20, 2005 18:14

Post » Sob paź 13, 2007 0:09

magija zapomniała... :cry:

a ja czekam i czekam... :(





8) :?:

KofeInka

 
Posty: 266
Od: Wto lis 23, 2004 16:17
Lokalizacja: prawie Poznań :)

Post » Nie paź 14, 2007 11:18

o matko, zagubiłam wątek swój własny, swoje dziecko, ja matka wyrodna.
Odnalazłam jednak i obiecuję poprawę.

Działo się u nas bardzo dużo to i pisać nie mieliśmy kiedy.
Stan krówczarni: 11 ogonów w tym trzy nie mające nic wspólnego z monochromami. Jak my to wytrzymujemy?
:wink:

W zeszłym tygodniu mieliśmy małe przyjęcie urodzinowo - spóźnione, znaczy przełożone ze względu na kwarantanny poszczepienne. Chłopaki poszczepieni, kwarantanna zakończona to i ciotki po kroplówkach z aldewiru przyjęliśmy z otwartymi ramionami :wink: Co prawda mieliśmy w planach zamontowanie w przedpokoju lampy uv, ale zrezygnowaliśmy z tego pomysłu, bo mamy bardzo wąski przedpokój i goście by w nim przez 8 godzin nie wytrzymali :wink:
A tak na serio.
Ciotki przybyły, wujo sztuk jeden także. No i przybył prezent. Dla mnie. Przepiekny! Tylko czemu od razu zajęły go monochromy? Nie było na nim kartki, że to mój, urodzinowy?
Obrazek

Oczywiście szybko skalkulowaliśmy, ze u nas takich koszyków winno być sztuk cztery i dumnie prezentować się w każdym z narożników! Póki co sa kolejki i zapisy, ja jeszcze prezentu własnego nie przetestowałam
:twisted:
Obrazek

Magija

Avatar użytkownika
 
Posty: 15173
Od: Sob cze 05, 2004 11:34
Lokalizacja: Łódź

Post » Nie paź 14, 2007 21:38

łapiemy Dudusia z urwanym ogonem, czyli opowieść pełna niespodziewanych zwrotów akcji :wink:

O Dudusiu pisałam tutaj (wtedy jeszcze Dudusiem nie był), z prośbą o pomoc - wczoraj w końcu udało nam się go złapać - dziś w nocy miał operację usuwania ogona i kastracji.

Wczoraj w godzinach popołudniowych, w centrum miasta Łodzi odbyła się akcja łapania kota z naderwanym ogonem do najdroższej klatki łapki jaką w życiu widziałam. Klatka ta warta jest pewnie co najmniej 6 tysięcy złotych polskich i rozmiary ma ponad przeciętne.

A było to tak:
Dotarłyśmy z Georginią na wskazane przez panią Katarzynę podwórko i od razu zobaczyłyśmy kota wyżej wymienionego. Szybkie rozeznanie w sytuacji, czy to aby na pewno bohater tej opowieści. Czterooczne potwierdzenie uszczerbku w kocie i idziemy po klatkę. Schodzimy – kota nie ma. Rozstawiamy klatkę, wrzucamy do niej śmierdzącego tuńczyka. Rozwijamy sznurek. Czekamy. Palimy. Czekamy. Robimy obchód. Palimy. Dowiadujemy się, ze kot jest kotką. Czekamy. Pani Katarzyna jako, ze w ciąży wczesnej i przeziębiona udaje się do domu. My w ciążach nie jesteśmy więc zostajemy i zaczynamy marznąć. Jest zimno. Czekamy. Kota będącego kotką nie ma. Szczękamy zębami. Kiciamy. Tracimy nadzieję, ale do diabła nie odejdziemy, bo możemy go (ją) łapać tylko dzisiaj. W końcu dzwoni do nas pani Katarzyna i zaprasza nas na herbatę bo zimno. Odmawiamy bo wejście na 3 piętro jest ponad moje siły. Ale pytam o możliwość wjechania autem na podwórko. Możliwość jest więc Georginia udaje się do auta i już za chwilę mamy świetne warunki do czekania.
Ciepło, miękko, dobra widoczność (jeszcze!) i pozycja siedząca. Teraz to możemy sobie poczekać draniu na Ciebie, tfu, znaczy Pani Draniu. Nie mija 15 minut i zaczynamy widzieć kota za siatką. Znaczy nie jesteśmy pewne czy to coś jest kotem, czy folią, czy ptakiem, ale się rusza.

Wytężamy wzrok i obie się cieszymy, że nikt nie widzi nas marszczących nosy z krótkowzroczności. Wytężone dwie pary oczy to stanowczo więcej niż wytężona jedna para, bo po chwili jesteśmy pewne iż to coś jest kotem na 100%. I jest nasza kotką.

Wyłazimy cudem z samochodu nie robiąc rabanu. Zbliżamy się. Trzymamy za sznurek, znaczy ja trzymam a Georginia robi podchody. Dobra, wszystko fajnie tylko nasza kotka ma nas w nosie, nas, tuńczyka i klatkę. No nic, czekamy. Przychodzi Pani karmicielka. Opowiada o zeszłorocznej ciąży kotki. Bardzo też będzie wdzięczna jeśli uda się ją złapać, bo oprócz tego naderwanego ogona kotka ma też guza pod ogonem. Matko, nowotwór! Musimy ją złapać.

Czekam więc aż jaśnie księżniczka zechce wykonać jakiś ruch i zaszczycić nas obecnością w klatce. Nie wykonuje za to idzie na murek. Drzemać. Jesteśmy u kresu wytrzymałości termicznej. Szczękamy zębami i mamy delirium. Georginia ratuje mi życie wyciągając koc szpitalny z bagażnika. Sama uzbraja się w podbierak. Stoimy więc w centrum Łodzi. Jedna w kocu, druga z podbierakiem. W sumie nikt się nam chyba dziwić nie powinien, w końcu jest sobota wieczór. Trzeba odreagować po całym tygodniu pracy.

Kotka ma nas w dupie więc przenosi się pod Geroginiowy samochód i próbuje zasypiać. Nie możemy nawet wsiąść do środka. Błagam księżną by raczyła wejść do klatki, bo zimno, zapraszam na przejażdżkę. W końcu jaśnie pani wychodzi spod auta, obchodzi je do około i nieśmiało, powolutku wsiada do środka!

Georginia jednym susem znajduje się przy drzwiach i odcina jej drogę. Mamy ją w aucie! Mamy ją! Złapana! Cieszymy się jak wariatki przez 30 sekund. Pani Katarzyna zbiega do nas. Przez chwilę jeszcze się uśmiechamy. Ok, mamy kota, w środku w aucie, my tymczasem jesteśmy na zewnątrz… bez papierosów…

No dobrze, mamy czas, zaraz coś wymyślimy. Kot zaczyna się uspakajać i siada na fotelu. My nie mamy gdzie usiąść i musimy coś wymyśleć. No dobrze, ale mamy przewagę bo jest nas trzy, a ona tylko jedna, ok. ale ona ma samochód, świetnie, ale nie ma kluczyków. Stwierdzamy więc, ze jednak jesteśmy na wygranej pozycji. Będziemy walczyć o Georginiowe auto! Nie damy się!

W końcu kot zaczyna przesuwać się na tylne siedzenie. Nie myśląc długo wskakuję do auta, przedtem szybko się żegnając, w imię Ojca i Syna, jestem w środku. Z dziką bestią na tylnym siedzeniu. Ale mam koc. I papierosy :D

Robię trzy podejścia do złapania cwanej bestii. Po drugim przerażona kotka uderza nosem w szybę auta. Widzę krew i zaczynam się trząść. Georginia mnie błaga bym się uspokoiła. Powstrzymuję się tylko ze względu na panią Kasię w ciąży, a raczej na zdrowie psychiczne jej nienarodzonego dziecka. Poczym spokojnie biorę kotkę przez koc i umieszczam w kontenerze… :D

Udało się! Mamy ją! Pędzimy na sygnale do lecznicy! Szybko, przecież trzeba ją uratować! Ten ogon, ten nowotwór!

Na miejscu weterynarz w asyście uzbrojonego w rękawice pana wyciąga biedną kotkę z kontenera. Rzeczywiście, ogon wygląda fatalnie. Chce mi się płakać. A co z nowotworem. Owszem, jest, są, nawet dwa. Nazywają się jądra :D

Początek końca
Piękny pingwinowaty kawaler został ochrzczony Hirkiem. Pani Katarzyna odwiedziła go dziś w szpitalu i zapłaciła za jego operację. My natomiast odebraliśmy go po 18. Zawieźliśmy do kochanej Elfridy i przechrzciliśmy na Dudusia. Jeśli Duduś wyzdrowieje i zechce się ucywilizować to będzie miał dom. U Pani Kasi. Duduś, stary, liczymy, ze zechcesz skorzystać z tej szansy.

Podziękowania
Dziękuję pani Katarzynie, która nie przeszła obojętnie koło Dudusiowej biedy ze swojego podwórka i która przez tydzień próbowała go łapać wraz ze swoim mężem. Dziękuję jej, że nie postąpiła jak statystyczny obywatel zgłaszający „problem” tylko postanowiła go czynnie rozwiązać. Dziękuję, że zapłaciła za jego operacje.

Dziękuję Georgini za pomoc w łapaniu i użyczenie najdroższej na świecie klatki łapki, czyli swojego samochodu, oraz za wspólne marznięcie i podtrzymywanie na duchu oraz wsparcie techniczne i metodyczne.

Dziękuję Elfridzie, która przyjęła pod swój dach Dudusia i użyczyła mu kawałek kuchni, by spokojnie mógł dojść do siebie. Dziękuję jej za miejsce i opiekę, którą go otoczy i za to, ze spróbuje mu pokazać, ze ludzie nie są źli.

Dziękuję lekarzom z lecznicy Sowa za wspaniałą operację i przechowanie Dudusia po operacji.

Dziękuję Dudusiowi za chęć współpracy i liczę, ze da z siebie wszystko.

a oto Duduś
Obrazek
Obrazek

Magija

Avatar użytkownika
 
Posty: 15173
Od: Sob cze 05, 2004 11:34
Lokalizacja: Łódź

Post » Nie paź 14, 2007 22:55

Oszzzzzzz Ty!a nie widzialam Cie z aparatem :wink:
Dudus przestraszony ale rokowania chyba sa niezle,co prawda uciekl w kacik przy probie pomiziania,ale bezstresowo pozeral jedzonko podczas mojej obecnosci w kuchni 8)
Nie mam doswiadczenia z Dziczkami ale bede sie starala,zeby przekonac Bezogonka do tego,ze nie wszyscy ludzie sa zli i ze zycie w domowych pieleszach ma wiecej zalet niz zycie na lonie natury....

elfrida

 
Posty: 1922
Od: Pt gru 15, 2006 22:15
Lokalizacja: lodz

Post » Pon paź 15, 2007 7:49

Magda, jak zwykle Twoja opowieść mnie rozwaliła :D musiałam przerwać w połowie czytania, bo mało się nie udusiłam ze śmiechu, a rżeć beztrosko do monitora, kiedy dwa metry za mną siedzi mój szef osobisty, po prostu nie wypada :roll: :lol:

ale przyznaję się bez bicia - było dokładnie tak, jak to Magija opisała.
Zastanawiające jest tylko to, w jaki sposób pełnojajeczny kocur w zeszłym roku zaszedł w ciążę i w dodatku powił maluszki :? :? :? :roll: :lol:
Georg ['] Klemens ['] Miriam [']

Georg-inia

 
Posty: 22395
Od: Czw lut 02, 2006 12:13
Lokalizacja: Łódź

Post » Pon paź 15, 2007 8:09

Georg-inia pisze:Magda, jak zwykle Twoja opowieść mnie rozwaliła :D musiałam przerwać w połowie czytania, bo mało się nie udusiłam ze śmiechu, a rżeć beztrosko do monitora, kiedy dwa metry za mną siedzi mój szef osobisty, po prostu nie wypada :roll: :lol:


mam ten sam problem :D

Georg-inia pisze: ale przyznaję się bez bicia - było dokładnie tak, jak to Magija opisała.
Zastanawiające jest tylko to, w jaki sposób pełnojajeczny kocur w zeszłym roku zaszedł w ciążę i w dodatku powił maluszki :? :? :? :roll: :lol:


ale mi poprawiłyście humor od rana, urżałam się jak mops :wink:
Obrazek

pisiokot

 
Posty: 13011
Od: Śro maja 03, 2006 15:37
Lokalizacja: Łódź

Post » Pon paź 15, 2007 8:13

Dudus, zyczę Ci udanego oswajania, Elfiku cierpliwości w opiece nad Dudim, a Madziu, Ty powinnas książki pisać :)
Obrazek

magicmada

Avatar użytkownika
 
Posty: 14568
Od: Śro paź 05, 2005 19:10
Lokalizacja: moose county

Post » Pon paź 15, 2007 8:58

o rany ale akcja! a opis! uśmiałam się! Kciuki dla Dudusia :-)

ewung

 
Posty: 9961
Od: Pon lis 13, 2006 13:04
Lokalizacja: Usa

Post » Pon paź 15, 2007 11:49

Duduś jest podobno super grzecznym kotkiem. Duduś wie do czego służy kuweta. Duduś zjada antybiotyk w nadzianej kiełbasce i lubi masełko. Duduś gardzi saszetkami whiskasa i innym mokrym kocim jedzeniem. Duduś jest smakoszem w całej okazałości.
Duduś śpi w swojej klatce na boku i Duduś się nie mieści. Dudusiowi przeszkadza kołnierz, ale Duduś nie grymasi.
Duduś się uczłowieczy.
Kocham Dudusia :D
Obrazek

Magija

Avatar użytkownika
 
Posty: 15173
Od: Sob cze 05, 2004 11:34
Lokalizacja: Łódź

Post » Pon paź 15, 2007 12:56

ale akcja
Magija :lol: -dawno sie tu tak nie usmiałam :wink:

Mała1

 
Posty: 19740
Od: Wto wrz 12, 2006 8:56
Lokalizacja: Katowice

Post » Pon paź 15, 2007 13:21

haha!

miałam ten sam problem tzn. w sumie to nie problem, poprostu śmiałam się do monitora. TO ten tego całkiem normalne :D :lol:

Malati

 
Posty: 4660
Od: Nie sie 19, 2007 12:20
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pon paź 15, 2007 18:45

Dziewczyny lapanka stulecia :lol: :lol: :ryk:

A Dudusia widzialam dzis przez chwile :) Cudny Pingwin :)
Obrazek

goska_bs

 
Posty: 5304
Od: Czw mar 23, 2006 18:12
Lokalizacja: Łódź

Post » Śro paź 17, 2007 17:28

Malati pisze:haha!miałam ten sam problem tzn. w sumie to nie problem, poprostu śmiałam się do monitora. TO ten tego całkiem normalne :D :lol:

Jestem akurat sama w fabryce, bo dziecko na treningu, to co mam innego robić - pracuję :roll:
No i zajrzałam tu i całe szczęście, że już naprawdę nikogo nie ma :lol:
Magija, Ty pisz, kobieto, pisz książki ... i zarabiaj :idea:
Nie wiadomo dlaczego wszyscy mówią do kotów "ty", choć jako żywo żaden kot nigdy z nikim nie pił bruderszaftu. [M. Bułhakow]

Myszeńk@

 
Posty: 6257
Od: Pon lis 13, 2006 10:19
Lokalizacja: Łódź - okolice Parku Staszica :-)

Post » Pt lut 22, 2008 21:30

Bura Mia została zlokalizowana kiedy to udawała w schroniskowym boksie, ze wcale nie istnieje. Na potwierdzenie tego faktu nie posiadała obroży ani schroniskowego numerka. Większość osób więc jej uwierzyło. Ja nie i włożyłam rękę do budki, z której usłyszałam zaraz głośne "mrrrrrr..." a potem zobaczyłam wielkie zielone oczy. Kot wylądował więc na moich kolanach a kiedy tylko z nich zszedł znów zaszył się głęboko w budzie i znów udawał, ze nie istnieje. I tak w kółko. Na kolanach był, a kiedy tylko je opuszczał - znikał.
Zrobiono jej więc zdjęcia i wymalowano piękne ogłoszenia celem znalezienie domu, własnego i jak najszybciej.
Bura jednak wiedziała co robi. Nie mogłam przestać myśleć o pannie wielkie, przerażone oczy. Pojechałam po nią za dwa dni.
No więc siedzi sobie u nas bura Mia, która w żaden sposób nie przypomina tamtej wystraszonej burej z boksu.
Panoszy się, ustawia koty, zajmuje najlepsze legowiska - no i gra, a raczej usiłuje grać pierwsze skrzypce.
Je za trzech, a wkraczając do kuchni na kolację zdziela najpierw dwóch największych chłopaków w naszym domu - tak na wszelki wypadek, gdyby któryś zechciał jej podskoczyć ;)
Jeden z tych co to regularnie dostaje od niej lanie zakochał się w niej na amen. "Jesteś wyjątkowa" - grucha Cyryl a oczy ma wtedy zawsze maślane :wink: (fakt, niezwykła, jako jedyna u nas nie jest monochromatyczna ;) )I nieważne, że panna nic sobie nie robiła z tych zalotów. Zawzięty był i o to wczoraj dopiął swego :lol:
W godzinach popołudniowych, panna Mia zwana Burą pogoniona przez Cyryla zalotnie, wciągnęła się w zabawę i zaczęła kawalera najpierw podszczypywać po ogonie a potem zachęcona gruchaniem zagoniła go na kanapę :lol: Biegła z gracją niebywałą, ale kto widział pannę na własne oczy, wie, ze to taki kompakt, baba Helga, więc rzuciwszy się na obiekt swoich westchnień, niechcący zawadziła nogą o rant i rypnęła na podłogę. Wprawiona w osłupienie, pozbawiona wdzięku i z głupią miną, zakończyła zaloty zawstydzona i natychmiast poszła spać do koszyka - umywszy się jednak wcześniej dokładnie. Od tamtego poranka omija Cyryla szerokim łukiem. Romansu nie będzie, czego biedak zupełnie nie jest w stanie zrozumieć i nadal grucha. Kobiety, kotki, ech... :wink:

Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek

Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek
Obrazek

Magija

Avatar użytkownika
 
Posty: 15173
Od: Sob cze 05, 2004 11:34
Lokalizacja: Łódź

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Marmotka, Sigrid, zuza i 104 gości