Właśnie wróciliśmy do domu od weterynarza. Właściwie nie wiem, po co ja tam poszedłem - pani doktor dała tylko tabletkę Felkowi, a co do mnie, to powiedziała, że nie trzeba mnie odrobaczać, bo przecież nie minęły jeszcze 2 miesiące. I tylko Duży się ze mną (a włąściwie z nami) męczył, bo musiał nas nieść w transporterku. Jak niósł mnie samego, to bardzo płakałem, bo się bałem. A Felicjan wcale się nie bał, chociaż Duża niosła go luzem na rękach. Wracaliśmy jednak razem w klateczce.
W domu od razu rzuciłem się na miskę i wszystko zjadłem - Felicjan troche pogrymasił. A teraz polujemy na myszki - mamy dwie i wzajemnie je sobie zabieramy.
