i okaże się, że tygrys i miś to pluszaki, a między nimi przypadkiem zaplącze się kotek. Żywy. No way.

Edzia już po wizycie. To chyba była infekcja, bo w samochodzie jeżyna dwa razy kichnęła, a już w gabinecie pojawiła się wilgoć w nosie i pod jednym oczkiem. Ale szmerów w oskrzelach i płucach nie było, serduszko pracuje podobno bardzo ładnie. Wetka pojechała przeciwzapalnym i convenią i do środy Edzia w więźniu na obserwacji. Jak nie zacznie jeść jak zdrowy jeż, w czwartek znowu do wetki. Jak się poprawi, na dwór.
Edzia zniosła dzielnie zastrzyki, a trzymana przeze mnie w dłoniach nawet nie nastroszyła igieł. Dwie wetki przybiegły ją oglądać

