Helołłł

Już wróciliśmy do prozy codzienności, mamy nadzieję że wszyscy odpoczęli tak jak my (albo lepiej)

Ja się powoli wtaczam na tory codziennych obowiązków w pracy a w tzw. międzyczasie napiszę Wam co nieco o Tamburynie- Podróżniku
zaczęło się nawet nieźle w aucie Rudek w transporterku i jedziemy; mina zaciekawiona, Tamburyn to luzak nie robił paniki tylko nam się trochę roz-ziajał (oczywiście wachlowaliśmy i dbaliśmy żeby się nie przegrzał) ogólnie jazdę znosi dobrze

w drodze powrotnej siedział mi chwilę na kolanach i rozpraszał kierowców jak staliśmy w korkach
no gdzie Ty mnie wieziesz no? 
plan na wyjazd był taki, że Rude "dziecko"
podrzucimy mojej mamie a sami wyruszymy na zdobywanie górskich szlaków ale musieliśmy go przeorganizować bo po dojechaniu na miejsce Tamburyn się popłakał, schował w kącie i był taaaki smutny i wystraszony, że robiliśmy sobie tylko jednodniowe wycieczki a na nocleg wracaliśmy do bazy (czyli do mamy i Tamburka

)
mina pt:
nie zostanę sam na cały dzień (nie ma mowy) 
Tamburyn miał towarzystwo w postaci Mrówki, nawet udało się uwiecznić oba futra na jednym zdjęciu

walk nie zanotowano (przyjaźni też nie)

a tu "gospodyni" Mrówa (Parówa

) w całej krasie

Właściwie to Tamburyn nie "
natrzaskał" sobie zbyt dużo selfi z tego wyjazdu i nie za bardzo mamy się już czym chwalić.
Wniosek z weekendu jest takie że Tamburyn to beksa, rozpieszczuch i maminsynek (przy tych upałach właził nam pod kołdrę żeby się przytulić

) A teraz nasza boi-doopka sobie grzecznie odpoczywa w domu (mam nadzieję że jest grzeczny

) bo jak wróciliśmy to oblatał całe mieszkanie aż mu się buzia cieszyła
Mamy nadzieję że Wasz weekend był również udany, pozdrawiamy
