Karton jest wielofunkcyjny. Służy jako schowanko, nie tylko Lunie - Tafu też korzysta, a także jako plac zabaw. Można pograć w łapki przez wycięte otworki, można się ganiać w kółko, w różnych konfiguracjach.
Dziś tak się ganiały, że złożyły karton na płasko.
Dokocenie zaowocowało metamorfozą statecznej, lekko przypasionej matrony w normalnego (hmmm... no, prawie, w końcu to niby pers) kota.
Dopóki nie było Luny, Tafu w zasadzie tylko jadła i spała. Ewentualnie powyglądała przez okno. Nie jadła jakoś bardzo dużo, ale żarła tylko suchą karmę (RC Urinary z zalecenia weta), a że prawie się nie ruszała, to tyła. Osiągnęła 5,5kg przy optymalnej wadze dla niej 4,5. Im badziej tyła, tym mniej się ruszała, a im mniej się ruszała, tym więcej tyła.
Rozbrykany kociak zmusił ją do ruchu.
No i obsługa kuchni dokształciła się nieco w temacie żywienia kotów, co zaskutkowało zmianą karmy na bezzbożową.
Przy Lunie zaczęła też jeść mięsko, którego wcześniej nawet powąchać nie chciała. Nie ma to jak konkurencja przy misce

A Luna dziś miała prane portki, bo jej się bobek przykleił...Dała się wyprać, obeszło się bez przerwania powłok cielesnych obsługi, ale jaki lament był

Aż Tafu przybiegła bronić nieszczęsnej
