Laluś ma nowe oficjalne imię: LUCJUSZ.
Ale kiedy wołam "Lalisław" albo "Lalku" to przychodzi -na Lucjusza -średnio.
Próbuje sam wychodzić z pokoju MK:)
Lubi rybną Portę 21 i Lillys Kitchen wszystkie smaki.
Je też suche -b. chętnie.
No i mięsko.
Napił się wreszcie, był piękny, duży sik w kuwecie.
Dwa razy od rana nie upilnowałam Melona i musiałam myć miseczki oraz sypać w nie jedzenie...Mel ma też owe imię : ODKURZACZ.
I nie pytajcie dlaczego...
Amelka już go nie bija.
Ogląda go z zainteresowaniem.
Za to Lucjusz - Laluś syczy na nią zajadle:)
Zrobiłam te indycze podudzia - nafaszerowałam pomidorami i gorgonzolą.
Upiekłam na śniadanie croissanty ( z gotowego ciasta, bez przesady!) , spód do tarty i tego indora.
Wyczesałam i wymyłam trzy koty, jeszcze mi została Fio, która dziś się wykąpie ,żeby nie wiem co.
Obcięłam pazury dwóm kotom, Lucjusza -Lalusia nie obcinam bo się stresuje, Fio- bo nie potrzebuje.
Wyczyściła gruntownie kabinę prysznicową (pani sprząta tak żeby WYGLĄDAŁA na czystą a ja tak żeby BYŁA czysta...)
Idę do zadań- jeszcze fasolka...
I góra tarty.
Matko...nie cierpię niedziel!!!
Matko, kto wymyślił