Madzia Szajka na siatce jest bardzo rzadko, ale......I tu zaczyna się moja opowieść:
Wracam do domu po spacerze z dziećmi i wita nas Szajeczka, taka jakaś nastroszona. Ogon jak szczotka na grzbiecie irokez i mina groźnego lwa. Po porcji przytulania ogonek i irokez oklapły, ale mina lwa została. Wyglądała jakby wysunęła dolną szczękę do przodu. Po chwili i uważnej obserwacji okazało się, że Szajeczka ma spuchniętą dolną szczękę. Podejrzenie padło na gryzącego owada, który mógł się dostać do domu. Cóż było robić? Szybko w samochód i do weterynarza. Po dokładnych oględzinach weterynarz stwierdził, że to nie jest ugryzienie, ale uderzenie. Szajka musiała w coś uderzyć jak z czegoś spadała. Dostała dwa zastrzyki przeciwbólowe. Nie podobało jej się to
Teraz zastanawiamy się co się mogło stać. W domu był starszy syn i otwarty balkon. Mogła zlecieć z siatki i uderzyć w poręcz balkonu, albo w domu w parapet. Teraz i tak gdybanie nic nie da. U weta byliśmy ok 19 teraz po 2 godzinach opuchlizna zaczęła schodzić. Zrobiłam bidulce zdjęcia jak uporam się z dziećmi to wstawię.