No to na nowym-starym miejscu:
ogłoszenie parafialne -
tu jest wątek dla chętnych do przeprowadzki:
viewtopic.php?f=46&t=152457 Przymusu, oczywiście, nie ma, ale proszą, żeby ogłaszać na "swoich śmieciach"
(nie dziwię się - konia z rzędem temu, kto śledzi podwieszane wątki. Mnie ten koń na pewno nie przypadnie w udziale, bo trafiłam przypadkowo. Tak więc mogę spokojnie się pokajać od razu i we własnym zakresie)
A poza tym co... poza tym, to Glucur miał powtarzaną krew. Chodziło o kontrolę tylko 2 parametrów - P i Ca, ale uznałam, że "za jednym głodem i kłuciem" poproszę o wszystko , znaczy te Alaty, Aspaty, moczniki i inne cukry. No bo po muchomora łazić dwa razy, a tak - i Glucur mniej się nadenerwuje, i zabers będzie szybciej spał spokojnie. No i wyszło wszystko Bardzo Pierwsza Klasa, co nas, zabersa I Skrupulatnego, niezmiernie ucieszyło.
Z Kulkensonem jest (a może i nie, się zobaczy) niejaki zonk, bo nagle, w ciągu miesiąca zrobiły jej się bardzo brzydkie fistuły na dziąsłach i , niestety, trzeba było ostrzykać sterydem. Dziś byłam z Kierowniczką na kontroli i bardzo ładnie zareagowała na lek. Ponieważ przez 5 lat z okładem "nigdy nic w
tem zakresie" nie odnotowano (a kartotekę mamy nadzwyczaj skrupulatnie prowadzoną (w dwóch wersjach - pisanej i elektronicznej), więc całkiem możliwe, że to jakieś parszywe
gieny (nie mylić ze zdrobnieniem od imienia Jewgienij) się ujawniły. Zobaczymy jak nam pójdzie. W każdym razie 20 maja mamy kontrolę żeńskiej części Bandy Trojga (bo przy okazji zabieramy Zmrola na przegląd pogwarancyjny w temacie kłów, a konkretniej stanu dziąseł wokół nich).
Z rzeczy okołokocich, to trawa nam ładnie rośnie, powoli zagospodarowujemy balkon, sadzonki pomidorów od filo rosną w siłę i żyją dostatniej, za to nasionka żółtych poziomek jak na razie odmawiają współpracy (lub wykazują bierny opór) - bo
nicanic.
Chciałam zostawić sobie jedną skrzynkę do kwiatów wolną (na tę że uprawę), ale dziś się poddałam i kupiłam do niej pelargonie. A wszystko przez Glucura, który
obrał kurs na nową zabawę - kopanie dziur w ziemi. Co sprzątnęłam wywaloną ziemię - świńskim truchtem przybiegał Glucur i z zachwytem graniczącym z ekstazą zaczynał ryć. I rył tak dopóty, dopóki nie wyrył dwóch dziur. Jedna się nie liczyła, musiały być dwie. Jak skończył, patrzył na nie z uwielbieniem, po czym ... odchodził w poczuciu sumiennie spełnionego obywatelskiego obowiązku. I tak do następnego razu.
Kupiłam też dziś hicior nad hiciory - balkonowy metalowy kwiat na drucie (jutro obowiązkowo będzie zdjęcie!) Cała niezwykłość owego przejawu geniuszu myśli ludzkiej polega na tym, że każdy płatek jest na sprężynce! Jak się potrząśnie - klekocze lepiej, niż stado najeźdźców z kosmosu przeprowadzających zmasowany atak na zdezorientowanych Ziemian! No i kolor ma powalający - oczodająca zielonistość!
