Gdybym miała, to by nie było problemu.

W nocy Eli rzygnęła. Nie spałam jeszcze, więc sobie obejrzałam. No i się dopatrzyłam.

Dwóch robali, na więcej nie miałam siły, bo zrobiło mi się słabo (bo mam robalofobię). Spać nie mogłam, wyobrażałam se scenariusze jak z filmów o zombie, że te robale przejmują kontrolę nad kotem, który nas w nocy dusi ogonem.
Jest jakiś wet po drugiej stronie ulicy. Nie wiem co to, nie wiem kto to, ale niech chociaż odrobaczać umi, bo dzisiaj dziewczyny mają zaplanowane przymusowe. Obie. Nie wytrzymię jechać przez całe miasto do "naszego".

Edit: Eli zamieniła się w rekina, kiedy chciałam jej podać tabletkę. W życiu nie byłam tak pokąsana. Tabletka była rozciumkana na moich palcach, na jej futrze, a potem jeszcze poszła i zaczęła nią pluć.

Muszę coś sprytniejszego wymyślić niż wtykanie jej leku do gardła.
