Witam popołudniowo

.
Gucio zrobiłam

.
Taka duchota, że nie idzie pielić...więc zostawiam radośnie rosnące zielonki na potem...takie bliżej nieokreślone

.
Ewelinko, witaj

.
Tutaj jakies pół godziny temu nawet trzy razy zagrzmiało, ale teraz wyszło słoneczko.
Pewnie jutro, jak do Lublina będę jechać, to będzie padalo, oczywiście

.
W sprawie much odbyłam z moim kotem Puniem bardzo wiele wnoszącą do sprawy rozmowę.
- Puniu, złap tą muchę, no brzęczy jak
niewiemco, przecież kotem jesteś, nie?-
Brak odpowiedzi. Z pobliskiego legowiska słychać chrapanie.
- Puniu...Puniu, czy ty mnie wogóle sluchasz?-
Jak wyżej.
- Pusiek, do cholery, rusz zada!-
Jedno morskie oko otworzylo się i popatrzyło na granicy przytomności.
- No tak tak, do ciebie mówię! Rusz się i złapże tą muchę, co?-
Punio ostentacyjnie odwraca się w drugą stronę, prezentując mi miejsce, gdzie w tym momencie ma moją skromną osobę.
Zrezygnowana sięgam po packę

.
Ula-misia, biore troszkę, proszę podesłać do Zosina

. Aczkolwiek nie w nadmiarze.
MamaGiny, no jak tak można, no Małgosiu!
Witaj kochana

.
Basiunia też spóźniona mocno...ale zostaje Ci wybaczone, witam na wąteczku

.
Bożenko, widziałam, nawet się już zdążyłam ustosunkować

.