"Pacz co umiem!!!!" - taki okrzyk rozbrzmiewa u nas bezustannie. Bolutek bowiem umie wieeele, oj wieeeele. I sam jest tak wielki, że byłam w szoku, gdy go zobaczyłam po 3 dniach.
Bolutek umie sam siusiać - zatem chwali się nowo nabytą umiejętnością na każdym kroku, zalewając nam mieszkanie. Umie BIEGAĆ - moje serduszko! - i skakać jak żabka.
Umie się bawić piórkiem i piłeczką. I postanowił sobie, że już nigdy nie będzie spał.
Bo świat jest bardzo, bardzo ciekawy.
A - jeśli śpi, to tylko z nami. Sam nie chce. Drze się w swoim łóżeczku jak niemowlak, dopóki go nie zabierzemy do siebie. Usypia pod naszymi brodami. Mamy z głowy intymność na kolejnych 20 lat.
Jest tak śliczny, ma tak rozkoszną buzieńkę, że umarłam, gdy go wczoraj zobaczyłam. Będą zdjęcia, będzie filmik. Niewiarygodne, jak taki istotek zmienia się w ciągu trzech dni
Duży nie żałował czasu i mleka, więc nasz filutek waży 320 - 330g. Niestety znów zaistniał problem z kupą, więc dziś podajemy 2 kreski laktulosy.
Od dziś również bezwzględnie będziemy wprowadzać mięcho. A przynajmniej - spróbujemy. Postaramy się też stworzyć kojec i wstawić tam jakąś mikrą kuwetkę. Może załapie, bo jeśli nie, to się potopimy.
Gdy wyjechałam, Bolusiowi zaczął matkować Mirmiś. Z właściwym sobie, iście persim refleksem. Bawili się już razem. Joż się Bolutka boi, Pola akceptuje, o ile malec nie podchodzi za blisko - wtedy syczy.
Najgorzej jest z Czesiem: syczy, warczy, chociaż krzywdy nie robi.
Dziś jeszcze mało mnie będzie na forum, bo musimy ostrzyc Polę i zrobić porządek w paszczy Jożika. Ale od jutra zasypię Was foteczkami.
A sesję chyba zaliczyłam. Jeszcze nie wiem, na jakie oceny, ale będzie dobrze. Gdy dojechałam do Katowic i dotarłam do swego mieszkanka, nie uczyłam się NIC, tylko spałam martwym bykiem, w ubraniu od godz. 15.00 w piątek do sobotniego poranka...
