Hej Dziobki, cicho sie u mnie zrobilo, bo naprawde nie nadazam kompensowac problemow i czasu w domu. Do tego dochodzi, ze odkad sie zrobilo cieplo przesiaduje z sasiadami do poznego wieczora przed domem na grilowaniu i potem padam do lozka, zeby w nastepny dzien znowu pieklo przejsc w pracy. 
W tym tygodniu bylo naprawde strasznie, bo szef ze mna rozmawial i powiedzial, ze jak nie wezme sie w garsc i nie bede wiecej telefonowac, to mnie wypiepszy. Niech to zrobi, mi to na reke, ale chcialam isc wtedy, kiedy bede miala inna prace. I tak mnie w ciula zrobil z tym telefonowaniem. Czuje sie, jak bym byla w jakims call center! Nie potrafie wyjsc z siebie i to robic, tak jak on chce. Villemo wie, ze nie jestem na gebe padnieta, ale tego po prostu nie potrafie. Teraz doszlo jeszcze do tego, to, ze przez nie chcenie robienia bledow, robie ich jeszcze wiecej, bo sie strasznie stresuje sytauacja. Moj szef i ten inny, ktory w biurze siedzi, smieja sie wiecznie ze mnie albo pouczaja, co i jak mam mowic, ze sekretarki sa glupie wariatki, ktore nie maja nic do powiedzenia i sa blond. (Tak na marginesie, to ja tez bylam do tej pory sekretarka i mialam jako asystentka szefa, wiele do powiedzenia i decyzji do podejmowania, bo mialam wolna reke). Mowie Wam, co za syfiarze! Strasznie jestem rozczarowana tez sama soba, bo czuje sie znowu w kat przesunieta i jak bym nie dala rady i rezygnowala, no i czuje sie jak bym i siebie i ich oklamala, ze to jest super praca i dam rade. Wlasnie teraz mam uczucie, jak bym odplywala nie wiem gdzie. Wracam do domu i cala droge rycze. Niebezpieczne to w gorach i staram sie brac w garsc, nie daje rady. 
Tez mam uczucie, ze Was rozczarowalam. Jestescie dla mnie i wysluchujecie co mam do narzekania, a ja tu sie robie przezroczysta i nie mam dla Was czasu. Jakos trace kontakt do miau, przez to, ze z pracy nie moge juz nadawac a wieczorem jestem za zmeczona. Caly czas mysle co robicie i ze musze sie na wateczki wybrac. Kiedy doczytac? Nie wiem. 
Teraz jeszcze nie tylko komputer mi sie popsul i musialam nowy kupic, ale i tez telewizor juz calkiem chyba ma za soba no i receiver na satelite tez. Od srody nie mam w ogule na co patrzec. Zaraz chce jechac do sklepu, ale najpierw zobacze ile bank mi na kreche jeszcze moze dac... 
Pisze od nowa podania... 
Moze wpadne potem jeszcze.  
  
  