karmel dorwał myszkę i zaczął ją mordować tak, że zdemolował po drodze pół pokoju, myszka nadal gdzieś żyje tylko straciła pierze
obu dałam po kabanosiku przysmakowym - karmel był zbyt zafascynowany myszką, żeby zjeść, więc truskawka polowała na kawałeczki po całym pokoju - najpierw się z nimi goniła, potem je zjadała. nie słyszała chyba, że nie należy bawić się jedzeniem
ponadto, podałam wczoraj pannie ostatnią dawkę antybiotyku na brzuszek - znaczy przez 15 minut trzymałam ją na kolanach, trzymając jej w paszczy tą tabletkę. ależ się buntowała...
po 15 minutach puściłam. resztki tabletki wypluła mi prosto w oko
za kilka dni muszę ją odrobaczyć. tamta tabletka jest większa.
ratunku
a teraz idę po świeże bułeczki na śniadanie dla nas i świeże mięsko na śniadanie dla kotków. sama go pewnie nie pokroję, ale fakt, że będę je niosła w plecaku i tak jest niebywałym jak na mnie heroizmem
a wczoraj zrobiłam zakupy w ciuchbudzie i kupiłam sobie indyjski komplecik weselny w kolorze brązu i bakłażanu. już wiem, w czym idę na imprezę afn
o ile się znowu nie rozłożę, bo coś kaszlę i kicham...
EDIT: zrobiliśmy barfowe zapasy na najbliższe dwa tygodnie. kurczę, wychodzi nam to złotówka za dzień, serducho wołowe + wątróbka drobiowa. nawet karmiąc najtańszą karmą marketową wychodzi to drożej!
13 porcji zmroziliśmy, jedną podaliśmy. panienka zeżarła całą swoją porcję i pół karmelowej, a karmel tylko patrzył zdezorientowany
nawiązałam też miłą znajomość z panią w sklepie mięsnym, jak kupowałam serducho wołowe - okazuje się, że ma pieska, który też barfuje
a za chwilkę będą fotki - dostaliśmy myszki od thorkatt, więc trzeba się pochwalić































































jakoś wcześniej nie pokazywała ich za bardzo w dziennym świetle, za dużo źrenicy i trzeciej powieki, za mało tęczówki. a teraz, hoho, biały pysio i zielone oczęta 


