Kicio chyba bedzie mial na imie Jonasz...
Wczoraj troche rozrabial - protestowal przeciwko suchej karmie (a kupilam Orijena

) i dobral sie do zupek-chinek a potem przelecial przez worek na smieci, wiec dal do zrozumienia, ze suche odpada... Widzialam, jak troche chrupie, ale nie chce sie za nie zabrac na powaznie, wiec tylko mokre wchodzi w gre.

Nad ranem nas troche przestraszyl, bo zaczal miauczec tak zalosnie "od zoladka" i nie wiedzielismy, o co mu chodzi za bardzo, ale poglaskany przestal, chociaz mine mial dalej niewyrazna. Dzisiaj juz jest OK. Bawi sie troche pilka, sznurki tez go interesuja, na kocimietke nie reaguje w ogole. Bardzo duzo gada, zaczyna wpraszac sie na kolana, ogolnie jest super milutki. Dzielnie przezyl wigilie, cala rodzina w nim zakochana.
