
Dzisiaj był gwałtowne przebudzenie w nocy ...
Rychu przejechał mi w nocy ogonem po twarzy ... mokrym ogonem


Bleeee ... utopił kitę w kuwecie, a chyba ma lekką biegunkę

Dobrze, że mam w łóżku zawsze flachę z wodą - zaraz chusteczki i woda poszły w ruch ... do łazienki po ciemku nie pójdę, bo z moimi oczami to se prędzej łeb o jakąś ścianę rozwalę

Potem było jeszcze wycieranie chusteczkami Rychowego ogona - nie znosi tego, więc mam trochę dziur po jego zębach na ręce

Haniu, babcia idzie w poniedziałek do szpitala na zabieg - teraz mieszka chwilowo u swojej córki, a ja sie boję ją odwiedzać ... bo ona wypytuje o wuja, a przecież teraz nie można jej powiedzieć, że zmarł po drobnym, rutynowym zabiegu
