Witam, witam. To, że nic nie piszę to nie znaczy, ze na bieżąco nie czytam wszystkich postów. Ale przy waszych tekstach to ja nie mam szans aby tak ciekawie i z poczuciem humoru coś napisać ale chylę głowę przed talentem literackim.
U nas pełną parą trwają przygotowania do zimy. Tż Oli, chłopak o złotym sercu i uzdolniony manualnie, jak co roku o tej porze zrobił nowe budki dla dzikich kotów. Co tam budki to są apartamenty. Wykonane ze steropianu (10 cm grubości) oklejone grubą folią ogrodniczą a w środku nowiutka wykładzina dywanowa. Brakuje tylko firanek w wejściu i jakiegoś małego telewizorka. Rozstawiłam 6 takich budek na całym osiedlu i jedna na terenach abp Głódzia. Moim kotom osiedlowym już się w tych kocich mózgach poprzewracało i same nie wiedzą w ktorym domku mieszkać i co by zjadły. Puszki Felix to już raczej nie ale mielone z indyka, serduszka i gotowany kurczak to owszem mogą. I tak codziennie ja ich szefowa stołówki przynoszę im to co lubia i jeszcze jestem szczęśliwa, że tak ładnie jedzą. Nie mówcie mi tylko, że jestem normalna.
W ramach rodzinnej zemsty ja również oświadczam, że podczas ostatniej bytności mojej córki u mnie, absolutnie nie przychodziła mi do głowy myśl aby ją czasem udusić albo chociaż zamknąć na strychu. To prawda, czasem trochę zrzędziłam, ale moje zrzędzenie w jakimś stopniu przyczyniło sie do tego, że dostała się na aplikację więc jestem usprawiedliwiona.