Wczoraj pracowałam długo, a potem jechaliśmy z Czapeczką i Tri do kontroli. Tri super, wyciągnięto jej szewki i nawet nie protestowała, taka kochana jest. Czapeczka dostala szału, mały wariatek, ze strachu, a na dodatek okazało się, że ma rozlizaną rankę (a miało być tak super - 1 szewek tylko...), no i trzeba było ją zostawić do zszycia... Dziś zaraz po mojej pracy pojechaliśmy ją odebrać. Ma kołnierzyk, jest nieszczęśliwa.
Strasznie mi jej żal...
Tri jest odrobaczona i można ją w poniedziałek zaszczepić.
A z Czapeczką te plany nie wyszły...
Na dodatek dziś sąsiedzi przeganiali Lucka ze swojej wypasionej posesji, gdzie każde źdżbło trawy ma swoje miejsce, a kwiaty i drzewa rosną tak, jak im się każe, a nie jak chcą. Nie wiem, dlaczego im tam przeszkadzał, bo jak szukaliśmy Czapeczki, to udostępnili swe włości do wglądu, czyli jacyś bardzo źli nie są...
Poza tym jestem padnięta, nie mam kiedy zrobić prania i sprzątać...
Ale... żaby tak pięknie tutaj wrzeszczą, bo jest dużo ogromnych stawów, i to jest niesamowite, po prostu niesamowite! Niezwykły dżwięk.