Widziałaś "Dirty dancing"?
Na pewno tak.
Akcja dzieje się w latach 50 i ci, którzy tańczą mambo jeszcze są w mniejszości.

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
Maupa pisze:mama mi musiała niektóre sceny tłumaczyć, bo dla mnie były całkiem naturalne i "o co ten szum", a powinnam być zaskoczona co najmniej. takim dzieckiem jestem
nie ukrywam - lubię współczesną swobodę i to, że jak mam ochotę się do kogoś przytulić, to nie jest od razu wyznanie ani zaproszenie. a ja jestem przytulaśna, potrzebuję takich czułostek na co dzień.
a z drugiej strony minęliśmy gdzieś, jako całość, granicę szacunku do własnych uczuć i do relacji z innymi ludźmi.
vip pisze:Dzięki za wsparcie nieustające.
A tak gwoli rozładowania atmosfery...opowieść o tym, czym mój kot Punio, zwany sprawnym inaczej, zajmuje się przed śniadaniem.....
Było to dzisiejszego pięknego niedzielnego poranka.
Postanowiłam umyć doniczkę, w kolorze żółtym, celem posadzenia nowej cebulki na szczypiorek.
W tym celu nalałam sobie do zielonej, JEDYNEJ plastikowej miski do mycia wody z detergentem.
Miskę postawiłam przy jednym z kuchennych blatów i zajełam się przygotowaniem śniadania dla gromadki. Bo to już i Punio wydawał ostatnie głośne wycie głodowe, i Ali wisiał na klamce....
Wypuściłam dewastatorów z pokoju, i poszłam czyścić kuwety.
Towarzystwo zajęło się zwiedzaniem kuchni, no owszem, miska z zawartością została powąchana, zawartośc sklasyfikowana jako niejadalna, więc trzeba było sprawdzić, co Duża na blatach ukrywa.
Punio sadził się do skoku przez 15 minut, wymierzał, oceniał odległości itd. Wszem i wobec wiadomo, że to kotek sprawny inaczej, którego rozumek jest odwrotnie proporcjonalny do wielkości ciała, w dodatku te dwie biedne zarobione szare komórki, które się o siebie obijają w Pusiowym łebku, o tej porze jeszcze drzemią, więc Punio skok zaryzykował.
Akurat weszłam do kuchni na całą sytuację....
Skok oczywiście nie wyszedł, Pus zawisnął łapkami na blacie, a ściślej mówiąc na desce do krojenia, która na tym blacie leżała. Najpierw spadł Punio, na Punia deska. Puś oczywiście mając co najmniej po pół metra luzu z każdej strony musiał wpaść zadem do miski z wodą. Lecąca za Puniem deska wyrżnęła w zieloną miskę z hukiem, i miska pękła na całej wysokości. Osłupiała patrzyłam, jak Puś wyskoczył jak oparzony z miski, pędząc z mokrą dupką do pokoju, a z pękniętej miski woda zalewa kuchnię.
Rzuciłam się zbierać wodę, z moich ust wydobywały się mocno niecenzuralne słowa pod adresem wyżej wymienionego, który tymczasem przewidująco schował się za fotel.
Dobrze, że się schował, bo tym sposobem przeżył.
No, nudzić się nie można, to pewne
ASK@ pisze:Małgoś, to nic w porównaniu jak nasza Bianka tak skoczyła. Zsuwając się zgarnęła za sobą butlę 5 litrową...oleju. Trzasło to wsio na podłogę, pękło butlisko, korek armatnio wyskoczył chlapiąc olejem na odległość a kot jak w bajkach rysunkowych szusując łapami, zadem, brzuchem ...co tam miał jeszcze i ślizgiem wypadł z kuchni . Poleciał wystraszony ptakiem prawie będąc po mieszkaniu. Z futra kapał olej a Bianka latała po meblach, ścianach, chowała się do wersalki, wskoczyła na szafę...Zamarłam. Powiem tylko, że Bianka jest nieobsługiwalna .Obsługiwalna na wiele godzin za to byłam ja. Kopciuszek to miał fajne życie w porównaniu do mego olejowego sprzątania, prania, ścierania... Do dziś na blaty nie wskakuje.Bianka, nie ja
Użytkownicy przeglądający ten dział: pibon i 57 gości