Jutro 17 lutego i Światowy Dzień Kota.. i moja kolejna rocznica na forum..
Tym razem bardzo okrągła, bo właśnie właśnie stuknie mi dyszka na miau..
Rejestrując się na forum dziesięć lat temu w najśmielszych snach nie przypuszczałam, że AŻ tyle wytrwam..
A tu nie dość, że wytrwałam z niemałą przyjemnością, to jeszcze nadal mam ochotę tu być..
Wprawdzie od jakiegoś czasu odzywam się zdecydowanie mniej ale to wcale nie znaczy, że mniej jestem..
Może czytam trochę mniejszą ilość wątków.. bo trochę czasu nie starcza.. ale jakoś nie mogę wytrzymać nawet dnia bez zajrzenia na miau..
A co się wydarzyło w ciągu ostatniego roku..
Zaczęło się smutno..
Na początku marca odeszła na PNN dziesięcioletnia Pyśka..

Na początku kwietnia, na miesiąc przed czternastymi urodzinami odszedł Miś.. znalazłam go martwego po powrocie z pracy..

W połowie maja odszedł Czupurek.. Nie wiem ile miał lat.. ale można powiedzieć, że był seniorem już dość długo..

W kilka dni później - siedmioletnia Embiśka.. u której zdiagnozowano pierwotny nowotwór płuc..

A na początku czerwca umarła Sushi.. czarna persiczka z Palucha.. też chyba już bardzo leciwa..
W międzyczasie walczyłam z Nikusiowym ropniem na łapce i zatkanym pęcherzem..
Zaraz potem czyli w połowie czerwca (pomiędzy dniem śmierci a dniem pogrzebu siostry mojego ojca) sama wylądowałam w szpitalu z podejrzeniem zapalenia otrzewnej.. na szczęście obyło się bez operacji.. ale trzy tygodnie przesiedziałam na zwolnieniu.. a uważać muszę już do końca życia.. i bardzo pilnować właściwej diety..
Na przełomie lipca i sierpnia pojechałam na trzydniowe wakacje.. i wróciłam z Shatie..
3 sierpnia napisałam:
aamms pisze: 
Znalazłam ją w czwartek na Mierzeji Wiślanej.. przyszła do domku, wyspała się, poprzytulała.. nie chciała odejść.. przepytałam wszystkich z ośrodka, wczasowiczów i właścicieli.. sąsiednie posesje.. większość okolicznych sklepików została zawiadomiona..
Nikt nic nie wiedział.. nikt nie szukał sunieczki..

Nie mogłam jej tam zostawić..
Wczoraj wróciła ze mną do Warszawy..
Dzisiaj poszłyśmy do weta..
Sunia ma jakieś pięć lat.. jest w bardzo wysokiej ciąży, za późno na sterylkę aborcyjną..
Poza tym jest zdrowa, czysta, uszy czyste, zęby w porządku, temperatura też.. czipa oczywiście nie ma..
wyniki badań książkowe, usg pokazało czwórkę maluchów..
poród w każdej chwili..
a 11 sierpnia:
aamms pisze:Sunia po sterylce aborcyjnej:

zabieg był dzisiaj na Białobrzeskiej..
Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze, na razie pije wodę, jeść nie chce.. widać, że mocno obolała..
Jutro kontrola..
No i teraz mam i kociaste i pieska..
Dziewczynka, ze względu na swoją specyficzną urodę została nazwana Uszata..
pozwoliłam sobie to nieco skrócić i zmienić pisownię..
i wyszło "Shatie"..
Kociaste zaakceptowały obecność suni.. z wzajemnością..
Z daleka i z wysoka obchodzą ją tylko Fumek, Ptyś i Fryśka..
A dzięki suni w ciągu dwóch tygodni poznałam więcej sąsiadów niż przez poprzednie dwadzieścia lat..
Dzięki suni też dowiedziałam się, że pod nosem, znaczy w szkole naprzeciwko mojego bloku, jest basen.. i poszłam tam z nadzieją, że może woda i pływanie pomoże mi wreszcie choć trochę zniwelować potworny ból pleców..
No i upiekłam jednocześnie kilka pieczeni

- na starość nauczyłam się pływać, plecy już tak nie bolą i jeszcze do tego nieco schudłam..
i to wszystko zawdzięczam tej czarnej malutkiej dziewczynce przywiezionej z wakacji..

Potem było trochę spokoju..
a w styczniu Nikuś złamał sobie trzy kości śródręcza w prawej łapce..
Miał mieć ją unieruchomioną przez miesiąc.. ale po tym jak w ciągu jakichś siedmiu - ośmiu dni sześć razy trzeba było od nowa zakładać unieruchomienie - zdecydowano w końcu, że lepiej będzie pozostawić tę łapę niezabandażowaną.. i chyba dobrze się stało, bo z bandażem na łapie Nikuś powoli zaczynał się zatykać bo wcale nie chciał się ruszać..
A tak muszę tylko pilnować czy ma pusty pęcherz, wykąpać jak się obsika, czasem trochę mu pomóc.. ale nie ma takiego alarmu jak w kwietniu, kiedy musiał być cewnikowany..
Teraz za chwilę miną już cztery tygodnie od złamania i Nikuś powoli wraca do normy..
O katarze Młodego, usuwaniu zębów i strzyżeniu Bazyla nie warto nawet wspominać..
I z takim bilansem jutro zaczynam jedenasty rok na miau..
a mam nadzieję, że również kolejną dziesiątkę..
