Georg, Gadget, Gabryś i Rustie-pies. Po egzaminie...

blaski i cienie życia z kotem

Moderator: Estraven

Post » Nie lut 13, 2011 20:27 Re: Georg, Gadget, Gabryś i... o rany!

O rany 8O
Rustie fajny :D, bardzo fajny :D
Na DT czy na stałe?

I powiedz Trzem Panom G., by sie nowym nie martwili - teraz będą mieli na kogo zwalić swe dowcipy :wink: i komu podrzucać niesmaczne chrupki :)
Obrazek Bis, Ami i Księżniczka ['] Obrazek

Siean

 
Posty: 4867
Od: Pon paź 25, 2004 21:11
Lokalizacja: Wrocław

Post » Nie lut 13, 2011 20:31 Re: Georg, Gadget, Gabryś i... o rany!

I kogo lać po ryju :mrgreen:
19.11.10 - Tosia (*) - kocie dziecko, któremu los dał tak mało czasu
26.08.11 - Czikita (*) moja pierwsza kocia miłość - przyszła, zabrała moje serce i odeszła tak szybko
14.12.12 - Felciu (*) zawsze będziesz z nami
26.04.14 - Papaja (*) najsłodsza strachliwa królewna, takiej już nie będzie
31.07.17 - Rudolf (*) moja najukochańsza kocia pierdoła

AgaPap

 
Posty: 8937
Od: Pt sie 31, 2007 6:49
Lokalizacja: Katowice i trochę Świdnica

Post » Nie lut 13, 2011 20:36 Re: Georg, Gadget, Gabryś i... o rany!

som takie dni w życiu kota, że ktoś musi dostać z liścia.
Morfeusz
Obrazek

czarno-czarni

Avatar użytkownika
 
Posty: 42109
Od: Pon lip 21, 2008 12:35
Lokalizacja: Hradec Králové

Post » Nie lut 13, 2011 20:45 Re: Georg, Gadget, Gabryś i... o rany!

AgaPap pisze:I kogo lać po ryju :mrgreen:

A i owszem.
Obrazek Bis, Ami i Księżniczka ['] Obrazek

Siean

 
Posty: 4867
Od: Pon paź 25, 2004 21:11
Lokalizacja: Wrocław

Post » Nie lut 13, 2011 20:52 Re: Georg, Gadget, Gabryś i... o rany!

A to ci niespodzianka 8O
Ale na obszerniejsze informacje jak zwykle musimy poczekać :evil:

gosiaa

 
Posty: 22354
Od: Sob lut 10, 2007 18:59
Lokalizacja: Łódź

Post » Nie lut 13, 2011 21:00 Re: Georg, Gadget, Gabryś i... o rany!

kochane koleżanki :twisted:
ja go naprawdę znalazłam... W piątek po pracy byłam w Centrum, akurat była karolina w-n, mówiła, że znalazła Lucjana. Na to ja pewnym głosem, że w ogóle nie rozumiem, jak ludzie ciągle zwierzęta znajdują, ja tam nie znajduję, Ania Zmienniczka mnie poparła, że ona też nie. Hahaha, hihihi, wsiadłam w auto i pojechałam do domu.
Skręcam ze Szczecińskiej do siebie, patrzę - pies. Jakoś tak dziwnie się zachowuje, leci w moja stronę, minęłam go, biegnie za samochodem. Raptem kilka metrów to było, wolniutko jechałam, bo u nas dziura na dziurze po roztopach, a przecież asfaltu nie ma... Zatrzymałam auto, otworzyłam drzwi, podszedł do mnie, rozradowany, miział się, dawał się tarmosić... Za chwilę w naszą ulicę skręcił samochód, pies się poderwał i do tego auta. I tak kilka razy - co jakiś samochód zwalniał, to on biegł do niego. Cholera, za chwilę wyleci na Szczecińską i będzie po psie :roll: Trudno, trzeba go stąd zabrać. Ale jak???? Chwila namysłu. Na piwo i chipsy chyba nie poleci, ale kupiłam parówki w folii. Zębami otworzyłam paczkę, wrąbał jedną parówkę, ale do auta ni huhu nie chciał wsiąść. Telefon, dzwonię do Magiji, Magija daje aparat swojemu mężowi:
"Maciek, mam tu psa, jak go mam wsadzić do samochodu, bo sam nie chce wejść."
"Dasz radę go dotknąć?"
"No pewnie, on się daje głaskać"
"Weź jakiś sznurek, może być nawet linka holownicza, załóż mu na szyję, tylko dalej za uszami. Musisz odrobinkę zacisnąć, i na tej lince możesz go podnieść i wrzucić na tylne siedzenie"
"Ehe... taaa... a jak go wrzucę, a on mi się rzuci do gardła w aucie?"
"etam, jak się daje głaskać, to będzie siedział"

Zdjęłam pasek od spodni, zarzuciłam psu na szyję, mam go, ale kretyn się szarpie. Pomna pouczeń Maćka ("z daleka od nóg, żeby nie ugryzł") wyczyniam coś pomiędzy baletem, a tańcem św. Wita :oops: Pies wchodzi do auta tylko przednimi nogami, tylne na zewnątrz i ni cholery, nawet centymetr dalej... W końcu się poddaję, spuszczam go z paska, mając łzy w oczach. Maciek dzwoni: "Masz go?" "Nie, ja nie umiem go spacyfikować" Zbiera mi się na płacz. Następna parówka, wrzucam na tylne siedzenie. Wlazł, ale jak chciałam opuścić fotel (auto ma tylko dwoje drzwi) wyprysnął na zewnątrz. Nożesz kuźwa!
W naszą ulicę skręca kolejne auto, taki półdostawczak, coś jak Berlingo czy Kangoo. Pies za autem, biegnie, nie zatrzymuje się. Wsiadam, odpalam, jadę za nim, byle dalej od tej cholernej przelotówki. Facet podjechał pod posesję, wysiadł, popatrzył na psa, wszedł na podwórko i zamknął furtkę. Zaczynam swoje przedstawienie od nowa, pasek, parówki (matko, ile ich zostało? starczy?), cyrk na kółkach. Pies zaczyna zawracać do Szczecińskiej... Jedzie kolejne auto - mój Misiek. Stoję jak tirówka, macham łapami, stój! Otwórz drzwi, masz duży samochód, może wsiądzie do Ciebie. Nic z tego, ale pies, powoli idzie za samochodem Wieśka. Ok, byle na podwórko, jak go tam zatrzaśniemy, nasze szanse rosną. Nie wiem jak, ale wlazł na podwórze, ja psa na pasek: Misiek, proszę Cię, trzeba do Centrum, ale ja go nie upchnę do auta. Wiesiek patrzy na mnie jak na kretynkę: "Misio, przecież to nie brytan jakiś, tylko wypierdek mamuta" Dobra, będę twarda i odważna, ale pojedź ze mną. Twardo, mając wsparcie psychiczne, trochę na pasku a trochę nogą - wpycham psiaka do auta. No extra. W aucie jestem ja i pies. Ale siedzę na miejscu pasażera, a pies między moimi nogami. Wiesiek westchnął i wsiadł jako kierowca. Dzwonię do Seidla, bo jest pół do ósmej, Zmienniczka nie odbiera, trudno, Misio, gazu!

Wchodzimy do Centrum. Mina Michała i p. Małgosi na nasz widok - bezcenna. Zawsze byłam z kotami, różnymi, moimi, tymczasami, dziczkami, ale z psem? I to jeszcze na pasku od spodni? 8O Zmienniczka: o rany! Badamy się, psiak grzeczniutki nawet nie piśnie. No miło nie jest: na grzbiecie jakieś dziury, zdaje się że od dużego psa, jeszcze nie zagojone, ale już nie świeże. Psiak ma jaja (chociaż tyle dobrego, że nie dziewucha!) i przepuklinę w okolicy pachwiny. Zmienniczka mówi, że trzeba operować, jak najszybciej. Przepuklina też raczej stara, bo poprzerastana, ale wiadomo. Dobra, jedziemy do domu, psiak na pożyczonej smyczy i w pożyczonych szelkach. Super extra, ale jak tu spać iść? Georg ma wk... nie maksymalne, Gadget bezstresowy wali psa w mordę, Gabryś się nastroszył i prycha... Jak zamkniemy psa w przedpokoju i kuchni, to będzie tam lodówka, bo piec jest w pokoju. Poza tym co? mam postawić w pokoju wszystkie kuwety? :roll:
Pies zostaje na smyczy, którą przewiązuję sobie przez bark i tak śpię. :oops: w sobotę rano zabieram futrzaka i znów do Centrum, jest CoolCaty. Standardowo już - mina Ani - bezcenna. Dobrze, że chociaż już nie na pasku od spodni...
Pies na stół i zaczynają się hopki :( po nacięciu skóry okazuje się, że jest dziura aż do wnętrzności: dziurawa otrzewna i mięśnie. Rozwalona na części trzustka, kawałki zmartwiałej trzustki między mięśniami, kawałki poprzyrastane w dziwnych miejscach... Ania bluźni, zastanawia się, cholera, co tu robić, on jadł? no parówkę wrąbał. Kupę też zrobił, normalną... Dobra, spróbujemy. Ania wydłubuje kawałeczki trzustki, odrywa na tępo zrośnięte z otrzewną i tkanką podskórną mięśnie, zszywa wszystko ładnie, warstwa po warstwie. Trzeba czekać. Pies jest młody, ma jakieś 8 m-cy, silny, może da radę... Na koniec operacji Ania mówi: "widzisz, chłopie, jakiego miałeś pecha? jakby Cię jakiś pijak znalazł, trafiłbyś gdzieś do meliny, dostał kawałek kaszanki, to nie! znaleźli psa i co? Operacja"

Dziś też byliśmy w Centrum, bo jak przeciwbólowe przestały działać to bida jedna aż się trząsł z bólu. Dostaliśmy strzykawki na wynos, zdjęliśmy opatrunek, bo ranka się trochę sączy, lepiej żeby "oddychała". Mamy poczekać przed szukaniem domu, bo nie wiadomo, co będzie z tą trzustką... Mały nie chciał jeść, ale teraz, już wieczorkiem wrąbał miskę, nie boli go, tylko kupy jeszcze nie zrobił, no ale nie bardzo miał czym na razie. Zobaczymy...

Bardzo dziękuję Magiji i Maćkowi, którzy pomagali nam zdalnie przez telefon, Ani Zmienniczce, która pożyczyła nam "uprząż" nawet bez proszenia i oczywiście CoolCaty, która zajęła się gnojkiem i przeprowadziła ciężką operację mimo że była chora i ledwie żywa. :love:
Georg ['] Klemens ['] Miriam [']

Georg-inia

 
Posty: 22395
Od: Czw lut 02, 2006 12:13
Lokalizacja: Łódź

Post » Nie lut 13, 2011 21:06 Re: Georg, Gadget, Gabryś i... o rany!

matko rozowa toc to prawie jak horror 8O
Inga dasz rade i psiak tez da :ok:
"Umrzeć - tego nie robi się kotu,bo co ma począć kot w pustym mieszkaniu.." - Wisława Szymborska.

Obrazek

Ciepła

 
Posty: 15709
Od: Nie cze 22, 2008 14:10
Lokalizacja: Wejherowo

Post » Nie lut 13, 2011 21:11 Re: Georg, Gadget, Gabryś i... o rany!

Matko, to Ci historia.
Normalnie chyba ktoś przeczytał na forum i pozbył się psa we wskazanym miejscu :roll:

gosiaa

 
Posty: 22354
Od: Sob lut 10, 2007 18:59
Lokalizacja: Łódź

Post » Nie lut 13, 2011 21:13 Re: Georg, Gadget, Gabryś i... o rany!

Tu, Ziuta a o najgorszym nie opowiedziałaś - jak my wyglądałyśmy jak wychodziłyśmy z pracy :twisted: :twisted: :twisted:

CoolCaty

 
Posty: 7701
Od: Śro sie 10, 2005 22:02
Lokalizacja: Łódź

Post » Nie lut 13, 2011 21:15 Re: Georg, Gadget, Gabryś i... o rany!

CoolCaty pisze:Tu, Ziuta a o najgorszym nie opowiedziałaś - jak my wyglądałyśmy jak wychodziłyśmy z pracy :twisted: :twisted: :twisted:


Aniu wygladalyscie jak weterynarze po zabiegu..
"Umrzeć - tego nie robi się kotu,bo co ma począć kot w pustym mieszkaniu.." - Wisława Szymborska.

Obrazek

Ciepła

 
Posty: 15709
Od: Nie cze 22, 2008 14:10
Lokalizacja: Wejherowo

Post » Nie lut 13, 2011 21:25 Re: Georg, Gadget, Gabryś i... o rany!

CoolCaty pisze:Tu, Ziuta a o najgorszym nie opowiedziałaś - jak my wyglądałyśmy jak wychodziłyśmy z pracy :twisted: :twisted: :twisted:


:ryk: taaaa, no faktycznie...

w sobotę, jak już Rustie się obudził, CoolCaty stwierdziła, że idzie do domu, bo zaraz się przewróci. No dobra, ale w Centrum jest przecież Adaś - pies po wypadku komunikacyjnym, miał rozerwany odbyt, martwicę i ogólnie wygląda jak ta małpka z czerwonym tyłkiem. Ania podjęła decyzję, że go zabiera na noc do domu... No i wychodzimy: CC trzyma na smyczy Adasia w pieluszce z rybką Nemo na dupce, ja - Rustiego, w bandażowym kondomie... Oczywiście przed wyjściem z Centrum stado ludzi czeka na bezpłatny autobus Tesco... trudno, wychodzimy. Jak na złość - jadą samochody, czekamy. Oglądam niebo, CC wręcz przeciwnie - patrzy w ziemię. Ludzie na przystanku mają gęby pootwierane, no wariatki jakieś, co to ma być? biedne zwierzęta... Obie się dusimy ze śmiechu. Samochody mamy właściwie obok siebie: "Adaś wsiadaj. Nie, nie tu, tutaj wsiadaj." Ciągnę swojego psa, jasna cholera, znów nie chce wsiąść. Wlazł. Jeszcze jak odjeżdżałyśmy wszystkie babcie mohairowe miały tak: Obrazek

:ryk:
Georg ['] Klemens ['] Miriam [']

Georg-inia

 
Posty: 22395
Od: Czw lut 02, 2006 12:13
Lokalizacja: Łódź

Post » Nie lut 13, 2011 21:27 Re: Georg, Gadget, Gabryś i... o rany!

no leze :ryk: :ryk: :ryk: :ryk:
"Umrzeć - tego nie robi się kotu,bo co ma począć kot w pustym mieszkaniu.." - Wisława Szymborska.

Obrazek

Ciepła

 
Posty: 15709
Od: Nie cze 22, 2008 14:10
Lokalizacja: Wejherowo

Post » Nie lut 13, 2011 21:40 Re: Georg, Gadget, Gabryś i... o rany!

Bo oni z tego przystanku zawsze się głupio gapią :mrgreen: się nie przejmuj :D
Obrazek

andorka

 
Posty: 13867
Od: Wto kwi 25, 2006 22:33
Lokalizacja: Łódź-Polesie

Post » Nie lut 13, 2011 21:45 Re: Georg, Gadget, Gabryś i... o rany!

Właśnie sobie to wyobraziłam :ryk:
Że też ja tam nie podjechałam chwilę wcześniej w tą sobotę, no :twisted:
Byłam z Dominikkiem na szczepieniu i ucalowałam klamkę, ale spóźniłam sie podobno tylko chwilkę... :roll:
Co za pech... :lol:
Karmel['] Taurus['] Miki [']Andzia [']
http://kotylion.pl/
https://www.facebook.com/kotylion.viva

Duszek686

 
Posty: 23793
Od: Sob kwi 25, 2009 22:42
Lokalizacja: Łódź

Post » Nie lut 13, 2011 22:06 Re: Georg, Gadget, Gabryś i... o rany!

Czyli jednym słowem zrobiłyście furrorę :mrgreen:

gosiaa

 
Posty: 22354
Od: Sob lut 10, 2007 18:59
Lokalizacja: Łódź

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Anna2016, Lifter i 20 gości