Dziś będzie długo.
Najpierw chciałam podziękować za życzenia dla Agatki.
Mała Lenka znowu jest na antybiotyku i czuje się znacznie lepiej, zaczęła jeść i bryka.
Bambosz zaczął opuszczać swój "apartament", połazi po piętrze i wraca do siebie, a potem morduje zabawki. To chyba znaczy, że humor ma dobry? Jutro jedziemy na badanie histo, biedak się znowu zestresuje... Ale musimy.
No i wczoraj jechaliśmy z Czapsi na badania krwi. Udało mi się ją wsadzić do transportera, ale dziś jedną rękę mam mocno spuchniętą. Ona się daje brać na ręce do przytulania, tak na chwilę, ale jak się zorientowała, że coś knuję, to zaczęła mnie gryźć i drapać. No, ale udało się, pojechaliśmy. W pewnym momencie Tomek zaczyna się jakoś miotać, kląć, wykrzykiwać coś, normalnie

To było dokładnie w tym samym miejscu, w którym znaleźliśmy Balbinkę, na ulicy leżał pies. Tyle, że tym razem pies sobie leżał, bo miał taki kaprys, i zaraz wstał i leniwie odszedł na chodnik.
(Potem Tomek mówił, że się okropnie zdenerwował, bo miał wizję, że zabieramy tego pieska, zawozimy do lecznicy, a kasy nie mamy, a potem jeszcze pies na wózku, bo 'trzaśnięty' przez samochód nie chodzi... Rany.)
No i wreszcie Czapsi w gabinecie, dostała głupiego jasia (trzymały ją 3 osoby, a darła się jak lew), potem taką krótką narkozę, pobrano jej krew i wyczyszczono dokładnie uszka. I skontrolowano paszczkę, no i okazało się, że jeden ząbek był bardzo zepsuty, i może dlatego też taka biedniusia była. Ząbek usunięto. Bałam się, żeby nie wyszły jej chore nerki czy coś, ale okazało się, że wszystko ok, wątroba też. Ma stan zapalny, pewnie od tego ząbka.
W domu zachowywała się całkiem fajnie, nawet zjadła. A wieczorem przyszła się poprzytulać do mnie. Kochana kocinka maleńka. Bardzo, bardzo była dzielna.
A dziś zawinięta w kocyk odpoczywa na parapecie.