» Pon sty 31, 2011 21:07
Re: Kefir & Morfeusz - chrapiemy w stereo czy coś...
Dzień zapowiadał się pochmurnie ale spacer musi być! Zdecydował Ryś Ryszard i wyciągał Rysiankę za łapkę z dziupli.
Nieeeeee chceeeeem!!! Jęczała Rysianka bo jej się faktycznie nie chciało. Było brzydko i chłodno i najlepiej byłoby posiedzieć z Bograczem i poturlać seler. Albo nim porzucać w diabelskie koty....Myśl i drażnieniu kotów wywołała złośliwy uśmieszek na pyszczku Rysianki. I jeszcze....myślała sobie – mogłabym z Lince pogapić się w słój....
Ale Rysiek nie przestawał namawiać jej na spacer. Bogracz tupał już w przedsionku i chciał na wędrówkę z takim zapałem, że jakaś kluseczka mu wypadła. Diabelski kot, z tych małych, porwał ją i rechocząc uciekł za słój.
Rysianka obmyśliła fortel: Posiedzę na gałęzi i popilnuję pisanki!
Bo na gałęzi trzymali świąteczną ogroooooooomną pisankę – bo wielkanoc była tuż tuż. Rysiek zamyślił się – pomysł jest dobry, przecież jak wszyscy pójdą to kto wie, może jakieś ptaszysko porwie pisankę? I jak będą wyglądać święta na gałęzi?
Dobrze – idź pilnować pisanki a my sie przejdziemy i przyniesiemy wiosenne kwiatki do strojenia gałęzi na święta.
Fajowo! SuPPPPcio!!!! Ryknęła Rysianka i już pędziła na skraj gałęzi ale......................TAM NIE BYŁO PISANKI!!!!!!! Cholera jasny szlag mać jego kosmata – zaklęła Rysianka szpetnie i pomyślała, że to może jakiś żart kotów. Zawołała Rysia i resztę ferajny i pokazała im łapką miejsce gdzie najwyraźniej brakowało pisanki. Zamilkli na dłuższą chwilę. Potem nagle zaczęli gadać jeden przez drugiego – kto? Kiedy? Jakim cudem? Taką wielką pisankę? Kto zdoła zabrać? I żeby nie zauważyć tego? I jednym głosem krzyknęły wszystkie stwory: idziemy szukać!!!!!
Rysianka zamknęła oczka i skupiła cała uwagę na miejscu po pisance....i nagle przez myśl przebiegły jej dwa słowa, które powiedział głośno „WESZ LEP”. Bogracz zadziwiony zapytał – chyba „mucho lep", ale po co, much jeszcze nie ma ?. A koty złośliwie zapytały : masz wszy ? Hihih?
Loczki w kubeł – odpaliła im Rysianka – bierzemy katapultka i ruszamy. Wiem gdzie ona jest! Stwory, zgodnie jak rzadko i bez dyskusji, jak na komendę wlazły do łóżeczka, zmieściły się ledwo ledwo, a jeszcze i katapultek musiał jakoś wleźć na łóżko zaraz po tym jak je wystrzelił w przestworza.
Ledwom doskoczył – sapnął zdyszany i już wszyscy lecieli. Rysianka sterowała powtarzając pod wąsikami „wesz lep” Mijali lasy i jakieś jeziorka, i czaple pozdrawiały ich, bo one już wracały do lasu po zimie w ciepłych krajach.
Takim to dobrze, grzeją się za morzem a my w tym lesie nawet pisanki musimy pilnować bo jak spuścimy ją z oka to zaraz zajeb..ą – filozoficznie westchnęła Rysianka.
Czaple poleciały gadając między sobą:
– takim to dobrze, miękko i szybko wszędzie dolecą i jeszcze gar z zupą wiozą. A my się tułamy i marzniemy w tyłki.
Z oddali wyłaniało się malutkie miasteczko, potem coraz większe i większe, domki kolorowe i dziwny ratusz – kolorowy i okrągły.....pędzle Rysianki zastrzygły nagle – TAM JEST PISANKA!!!!!
Ryś, koty, bogracz – zbiegły się na skraj łóżka aż się niebezpiecznie przechyliło. Na szczęście katapultek czuwał i siedział po przeciwnej stronie dla równowagi.
Faktycznie – to nasza pisanka – zasłania cały ratusz, a ilu tam ludzi i jakiś transparent – wykrzykiwały koty....zbliżali się do miasta i mogli po kilku chwilach przeczytać „ Pleszew ma największą pisankę”
Tego było już za wiele dla Rysianki.....zamilkła...popatrzyła na ludzi gromadzących się na rynku. Pojazd powietrzny zbliżał się do pisanki z każda chwilą. Wylądowali cicho w małej uliczce za rynkiem. Obmyślali co robić...Koty stworzyły mały pochód i wmaszerowały na rynek – oooo jakie fajne koty oooo !!! Ludzie pobiegli popatrzeć na różowe i czerwone koty na chwilę odwrócili się od pisanki a tam....bogracz, Rysiek i Rysianka ładowali ją na katapultka i nim tłum znudził się kotami, które śpiewały sprośne piosenki by ich zatrzymać, z katapultka pisanka pooooleeeciaaaała w kierunku gałęzi machając łapkami dla lepszej orientacji w drodze.
szybko, do wozu! Zakomenderował Ryś Ryszard i boczkiem boczkiem pod kamienicami pobiegli do swojego pojazdu. Koty śpiewały, ludzie wraz z nimi, i nagle jak na komendę koty przerwały w pół słowa i rozbiegły się w różnych kierunkach. To sprytny plan! Pobiegły, każdy nieco inną drogą, do łóżeczka, gdzie katapultek był już gotowy do wystrzału. Raz dwa trzy i....polecieli....a rozśpiewani ludzie nawet nie zauważyli braku pisanki, szukali tylko kotów.......Ale po kwadransie zauważyli.....ale co tam, postanowili mieć INNA pisankę niż wszyscy i farbkami i sprajami pomalowali ratusz. Potem tylko korekta transparentu „ Pleszew ma najdziwniejszą pisankę” i nim telewizja do nich dojechała – wszystko było gotowe a tłum znów mógł wiwatować.
Rysiek prowadził w drodze powrotnej a Rysianka rozmyślała KTO mógł to zrobić, kto porwał pisankę i czemu ją uprowadził do Pleszewa. Odpowiedzi nie znalazła. Może to sroka Zofia ją ukradła i upuściła nad miasteczkiem? A żądni sensacji ludzie zrobili z niej atrakcję? A w sumie nieważne....Ważne zaś, że pisanka leciała na gałąź, mijała czaple:
tym to dobrze, zimą siedzą w cieple, w sumie cały rok jak wakacje – mruczała pisanka tnąc przestworza
jej to się powodzi – skomentowały czaple – tłuściutka, kolorowo ubrana leci sobie wesoło, a my w kółko w drodze, szare chude i wiecznie zmęczone....
Pisanka dotarła na gałąź pierwsza: halo!!! jest tam kto? - zapytała.
Lince została na gałęzi i to ona powitała pisankę. Fajnie, że jesteś! Wszyscy polecieli cię szukać, Rysianka była strasznie zmartwiona, że cię nie ma – tłumaczyła Lince przejętym głosem.
I w tej chwili wylądował pojazd Ryśka! Odbiliśmy pisankę z rąk Pleszewian! Wrzasnęła Rysianka.
Koty śpiewały dalej przyśpiewki, Rysiek wtykał do uszu zatyczki, bogracz chciał marchewkę i nieco kopru, na gałęzi zrobiło sie gwarno a Pisanka zajęła swoje świąteczne miejsce na skraju gałęzi i grzała się w słońcu – bo pogoda robiła się coraz bardziej wiosenna.......
