Od dłuższego czasu zastanawialiśmy się z teżetem, czy Puciol potrzebuje towarzystwa swojego gatunku. Na początku to w ogóle nie wchodziło w rachubę, wiadomo, kota- jedynaczka, nie zniesie towarzystwa, przeanalizowałam wpisy na wątku Pućki, pytałam, jak to wyglądało.
Więc odpowiedź była - nie, zwłaszcza, że dwudniowy pobyt Mei Li w łazience spowodował mega focha, a sam zapach obcego kota na dłoni powodował wściekłe warki i syczenia.
Puciol jednakże się nudzi. My nie zawsze jesteśmy w domu, a ona ma ochotę na zabawę akurat wtedy, kiedy wychodzimy albo idziemy spać.
Powoli dojrzewała myśl o wzięciu kota, spokojnego zrównoważonego faceta

. Zwłaszcza, że wpadłam na pomysł dania jej do wąchania ręki, którą głaskałam kota sąsiadki. Reakcja - mruk i lizanie ręki

Początkowo nosiłam się z zamiarem "pożyczenia" kota i sprawdzenia, ale to przecież bez sensu, raz że jeden dzień nie udowodni niczego, a dwa, nie wiem, czy kot jest całkowicie zdrowy.
W skrócie - kota dla Pućki znalazłam. Chcemy spróbować namówić cholerę do zaakceptowania - uważam, że należy jej się szansa posiadania własnego facecika

Wiem, ryzykujemy, jeżeli się absolutnie się nie dogadają, mamy alternatywę - inny dom, który zadeklarował opiekę.
Puciol bardzo zmieniła się od czasu przybycia ze schroniska, zrobiła się milutka, można ją drapać po brzuchu, nie wścieka się już tak często, liczę, że da radę.
Cóż, miała być niespodzianka - foto Puci z facetem, ale wyszło inaczej.
Facet przyjedzie tak szybko, jak będzie można.