Koty mam w domu trzy. Rysia i Tosię - rodzeństwo, dzieci Justynki - jednej z trzech kocich przyjaciółek, były to - Justynka, Ogrynia i Babunia. Justynka odeszła za TM w sierpniu, Ogrynia zaginęła. Babunia jest u mnie w domu.
Rysio i Tosia są młodziutkie, mają niewiele ponad rok. Babunia ma ok 10 lat.
Kłopoty mam z ludzkimi staruszkami, które mam pod moją opieką.
Jest to moja mama, lat 90 i jej o 2 lata starsza siostra. Ciocia choruje na Alzheimera, mama bardzo ciężko na serce. Ciocia w sobotę się przewróciła, nie może się ruszyć bo jest mocno potłuczona, mama cierpi w tej chwili na zaniki pamięci i prawdopodobnie struła się lekami, bo nie pamiętała, że już je wzięła i zażyła ustalone dawki kilka razy. Takie jest podejrzenie.
Podrzucam do poczytania, bo rzecz dotyczy Ogryni i mnie
viewtopic.php?f=1&t=136877&start=285Ja wierzę, że coś się zmieni i Ogrynię odnajdę. W życiu nic mi nie przychodziło łatwo, więc i tu nie będzie łatwo, ale mam wiarę, że ona się objawi jakiejś karmicielce.
I w jedno nie uwierzę, że "tak widocznie musiało być". Bo wcale nie musiało.

Zwyczajnie, jak to najczęściej bywa, zawinił człowiek, i tyle.
I jeszcze jedno, "nigdy nie mówię "nigdy".

No, chyba że wydarzyło się jeszcze coś, o czym ja nie wiem, ale tego raczej nie biorę pod uwagę.