Było pięknie i wspaniale, epokowo.
Zaczynamy od koni z jeźdźcami w mundurach legionistów:





Była wsiowa orkiestra strażacka:

Byli też legioniści i ich kobiety:


Jak już zaczęłam trzaskać foty przesympatycznemu legioniście, to okazało się, że była masa chętnych, żeby i mnie uwiecznić w towarzystwie wojownika o wolność:

A potem przybiegł czym prędzej nasz Sołtys i (od 21 października) Radny:

A skoro już trzasnęliśmy sobie fotkę z wojakiem Piłsudskiego, to uznałam, że naszego Sołtysa uwiecznię z Martą, szefową naszego wsiowego Stowarzyszenia:

No i ciekawostka biologiczna: panie, co do których nie mogłyśmy się z Martą zdecydować, czy to stylizacje epokowa, czy raczej charakterystyka duszy (to te w głębi)


Dzielnie reprezentowaliśmy naszą wieś na oficjalnych obchodach, składaliśmy nawet kwiaty. To znaczy składał Benek, nasz Sołtys, a my robiłyśmy za aniołki Charliego


Po części oficjalnej była grochówka, pokazy akrobacji jeździeckiej (też w strojach epkowych) na koniach tak pięknych, ze aż mi dech w piersi zaparło. Zresztą postanowiłam jednak spróbować dać się uwieść sztuce jeździeckiej i miłości do koni i po weekendzie zamierzam odwiedzić stajnię w sąsiedniej wsi i rozpocząć naukę jazdy konnej.
Były też wystawy tematyczne, śpiewy pieśni patriotycznych w wykonaniu pań z wiejskiego zespołu śpiewaczego, ognisko ze zwyczajną (pyszną) i wystawy tematyczne. A potem wróciliśmy do domu. I tak świętowaliśmy w naszej Gminie.
Było bardzo mało ludzi. Właściwie tylko pracownicy Urzędu Gminy (jak znam pisdzielską wójtową, to im zwyczajnie kazała) i instytucji gminnych. Szkoda. Czeka nas 5 lat intensywnej pracy nad ruszeniem ludzi z domów i zainteresowaniem ich tym, co się dzieje w Gminie.