https://zapodaj.net/44474966fb64f.jpg.html>Nela.jpg
Tym krótkim wpisem chcę zaznaczyć w eterze, że była wśród nas kotka, która odeszła, ale będzie pamiętana. Nela była najukochańszą kotką, znalezioną dwanaście lat temu przez moją mamę na warszawskim Ursynowie jako jedno z dwojga osieroconego rodzeństwa. Po kilkutygodniowej kwarantannie trafiła do domu tymczasowego u mamy, a stamtąd do mnie. Była bardzo drobna, delikatna i nieśmiała, ale też radosna i zawadiacka, no i była prawdziwą ślicznotką. Miała mądre, jakby ludzkie spojrzenie. Była ostrożnym kotem, który wybiera sobie jedną osobę i przychodzi i łasi się głównie do niej, innym z rzadka tylko okazującym swoje względy. Przez te dwanaście lat była duszą i "panią" mieszkania. Wierzę, że jej życie było szczęśliwe. Jeszcze dzień przed odejściem sprawiała wrażenie okazu zdrowia. Biegała takim charakterystycznym truchtem po mieszkaniu, używała przemyślnych "tortur" żeby skłonić mnie do podania jej bardzo wczesnego śniadania. Po jedzeniu galopem udawała się na swoje ulubione miejsce przy oknie, skąd uwielbiała obserwować świat. Lubiła bawić się pałeczkami do uszu. Była niezwykłą czyścioszką. Wyglądała na młodego kota. Tym bardziej jej choroba była brutalną, nagłą niespodzianką

