Z posiadaczki sześciu maleńkich osieroconych kociątek stałam się szczęśliwą posiadaczką dwóch maluchów.Kociaki to rodzeństwo. Mają ok. 10 tygodni. Kocurek to największy miziak na świecie. Godzinami może być głaskany i noszony na rękach. O co dopomina się głośno. Koteczka to prawdziwa dama, która przychodzi kiedy ma ochotę. Nie lubi być noszona. Uwielbia głaskanie po brzuszku. Kocurek to łajza, zawsze się w coś walnie, spada z drapaka, ma lęk wysokości

http://naforum.zapodaj.net/03569d7010b2.jpg.html
Naczytałam się różnych głupot specjalistów o tym, że koty to samotniki. Terytorialni łowcy itp. durnoty. I stwierdziłam, że nie mogę zatrzymać dwóch kociątek. Próbowaliśmy oddać koteczkę. Spędziła jedną noc u nowych właścicieli, ale oba kotki bardzo za sobą tęskniły i stwierdziliśmy, że to nie ma sensu. Dwa koty są w domu niemal "bezobsługowe". Śpią razem, bawią się. Są odważne i ciekawe świata. Osobno zupełnie odwrotnie: wylęknione, miauczące żałośnie i nieszczęśliwe. Nie wiem jak będzie kiedy dorosną? Czy zmienią się w te bestie z opowieści zoopsychologów? I będą się tłuc demolując moje mieszkanie? Boję się tego co będzie dalej.Zamierzam duecik wykastrować oczywiście. Miło będzie jeśli ktoś napisze coś ze swojego doświadczenia z dwoma kotami. Bo dla nas to zupełnie nowa sytuacja.