Wczoraj tj. 06 marca 2013 uciekł mi kot. Jest to ok. 2 letni wykastrowany kocur. Trafił do mnie jak miał ok. 3 miesiące, złapany na działkach . Od tej pory nie wychodził z domu. Wczoraj nie wiem co mnie podkusiło, wysłałam córkę z kotem na spacer, przestraszył się sąsiadki, wyswobodził z szelek i pognał co sił w nogach, na oślep. Kot bardzo boi się ludzi, wręcz panicznie i raczej nie da się nikomu złapać, marne też szanse,że wyjdzie z kryjówki kiedy będzie ktoś w pobliżu. Powiedzcie mi czy są jakieś szanse na to, że jest gdzieś niedaleko i usłyszy moje wołanie? Jak koty zachowują się w takich sytuacjach, czy będzie potrafił znaleźć coś do jedzenia.Czy jest sens zostawiania gdzieś jedzenia ? I czy jeżeli oddalił się za bardzo , to czy będzie potrafił wrócić? Mieszkam na niewielkim, podmiejskim osiedlu koło Lublina. Za blokiem, w którym mieszkam jest budowa, pola, łąki a w oddali las. Czy jest możliwe,że pognał do lasu?Na budowę niestety nie mogę wejść. Dałam zdjęcie z namiarami stróżom, którzy siedzą tam całą noc. Wetka powiedziała,że jak go namierzę , to rozstawimy klatki łapki ale czy mam szansę go namierzyć ? Wiem ,że zadaję bardzo dużo pytań, ale jestem zrozpaczona i nie wiem co mogę jeszcze zrobić. Nie chciałabym czegoś przegapić.
Porozwieszałam ogłoszenia,również na przystankach.Dzwoni znudzona młodzież robiąc mi kawały, np,że właśnie jeden z nich przejechał mojego kota i żąda zapłaty za zderzak. Przeczytałam chyba wszystkie wątki o zaginionych kotach, w większości kota łapie cała ekipa, czy ja mam szansę sama go złapać?



