agnieszka.mer pisze:Nie ma słów pocieszenia, które pomogą przy takiej stracie...bardzo współczuję Tobie i Wackowi
Dzięki za zrozumienie, chociaż tak jak mówisz Agnieszko nic mnie nie pociesza w tej chwili.
Dziękuję Wam wszystkim, wiedziałam, że tu mogę napisać i nikt nie powie "to tylko kot" i nikt nie pomyśli, że jestem stuknięta, że nie mogę przestać ryczeć i żadna myśl nie daje ulgi. Jedynie może, że już nie cierpi.
Ale to się potoczyło tak nagle, że rozpamiętuję każdą chwilę z ostatniego tygodnia i zadręczam się każdą myślą, co mogłam zrobić lepiej albo inaczej... że wczoraj jak go zostawiałam w lecznicy mogłam go jeszcze raz pogłaskać, albo coś mu jeszcze powiedzieć na uszko, albo przytulić jeszcze raz i poczuć zapach jego futerka... pachniał jak pluszak, wiecie jak pachnie brzuszek takiego czyściutkiego kotka... i takie kurzowe łapki...
... ale ja myślałam, że go jeszcze przywiozę do domu...
... myślałam, że umrze kiedyś cichutko, bo jego chore serduszko przestanie po prostu bić...
... a on mi wywinął taki numer... nie spodziewałam się...
...nic nie mogę robić, bo wszystko mi go przypomina...