Przerażony to mało powiedziane... Jeszcze tak cichutkiego miaukania wydobywającego się z jego gardełka nie słyszałam... A On to potrafi... Kiedyś rozmawiałam z Mamą przez telefon i jak usłyszała jego "miaukanie" kazała mi iść z "jej wnusiem" do weterynarza, bo go NA PEWNO COŚ BOLI!! Przecież to nie możliwe, aby kot sam z siebie tak zawodził i tak miauczał... A miauczał.. za jedzeniem... Oczywiście byłam z nim u weterynarza, bardziej dla niej niż dla siebie i oczywiście Pani weterynarz mnie wyśmiała... Stwierdziła, że mam gadającego kota i tyle

A potem w domu na każde moje dotknięcie podskakiwał ze strachu... Ale dziś już jest dobrze, nawet zdążył już mi ze 2 razy wyciumkać koszulkę, raz rano koło 8 i dosłownie 5 min temu...